Baner

Slideshow Image 1 Slideshow Image 2 Slideshow Image 3 slideshow slideshow slideshow slideshow
"Przygoda szuka tylko tych, którzy pozwalają ponieść się jej w bezkresną i niewiadomą dal..." - Karol Waszkiewicz

sobota, 31 grudnia 2016

D A G Alfred Nobel Krzystkowice.



Okolice Nowogrodu Bobrzańskiego, setki ukrytych w lesie, opuszczonych, niemal zapomnianych budynków. Wszystko to na obszarze 35 km kwadratowych powierzchni. Część terenu jest niedostępna, ponieważ podlega pobliskiej jednostce wojskowej. Skala niektórych obiektów robi ogromne wrażenie, ale historia z nimi związana jest jeszcze ciekawsza. Dawny kombinat  DAG w Krzystkowicach to pozostałości po jednej z trzech największych fabryk zbrojeniowych jakie w czasie wojny działały na terenie hitlerowskich Niemiec. Pozostałe zlokalizowane są w Bydgoszczy i Ludwikowicach Kłodzkich. Ich zadaniem była produkcja materiałów wybuchowych przeznaczonych na front. Szacuje się, że około 80% całej produkcji z tych trzech fabryk została wykorzystana przez Niemców w czasie II Wojny Światowej.
Od tego czasu minęło wiele lat, ale jeżeli ktoś myśli, że po zakładach Nobla niewiele pozostało - jest w błędzie. Tylko tu, w Krzystkowicach z około tysiąca obiektów, zachowała się większość. Jako, że interesuję się wojenną historią postanowiłem odwiedzić to miejsce.

Zakłady DAG czyli Dynamit-Aktien Gesellschaft zostały założone przez Alfreda Nobla. Początkowo produkowano w nich nitroglicerynę, oraz dynamit. Intensywny rozwój nastąpił po dojściu do władzy nazistów. Na skutek polityki Adolfa Hitlera znacznie zwiększono produkcję zbrojeniową. Rozwój dotyczył głównie branży materiałów wybuchowych. Fabryka przez lata rozrastała się. Ogromny przerób wymagał jeszcze większego zaplecza z elektrowniami, magazynami, a nawet oczyszczalniami ścieków. Te ostatnie jednak nie były podyktowane troską o środowisko naturalne. Olbrzymie ilości chemikaliów wykorzystywane w procesie wytwarzania, mogłyby zdradzić położenie fabryki. Oczyszczona woda trafiała wprost do rzeki Bóbr oddalonej o 2 kilometry.

Przygotowując nowy wpis, obrabiając zdjęcia z jakiegoś miejsca, zawsze robię w mniejszym lub większym stopniu selekcję. Zamieszczam tylko te w moim mniemaniu najlepsze i najciekawsze. O wyjątkowości  DAG Krzystkowice niech świadczy fakt, że tym razem świadomie zrezygnowałem z odsiewu "gorszych" zdjęć. Możecie zobaczyć je praktycznie wszystkie.

Takie ostrzeżenia znajdujące się przy tego typu obiektach to standard. Czasem są trochę na wyrost, bo tak każą przepisy - i dobrze. Tu jednak jest naprawdę niebezpiecznie. Na terenie DAG Krzystkowice można na każdym kroku trafić na wyłomy, rozpadliny, otwarte zbiorniki, kanały, rampy czy kolektory ściekowe. Ruiny budynków same w sobie też są bardzo niebezpieczne.  
Wybierasz się tu ? Uważaj na siebie... I pod żadnym pozorem nie zbliżaj się do tego miejsca po zmroku.

Budynek biurowy dawnej fabryki.




Blisko tysiąc zachowanych budynków i innych obiektów. Ponad 70 kilometrów dróg betonowych. Ponad 30 kilometrów linii kolejowych, a wszystko to na powierzchni 35 kilometrów kwadratowych.

  



Taka ciekawostka: stolarka okienna była montowana na zewnątrz. Tak jest we wszystkich budynkach na terenie DAG. Wszystko po to, by w razie wybuchu wewnątrz obiektu, fala uderzeniowa wyrzuciła okna na zewnątrz, tym samym znacznie zwiększając szanse na przeżycie.


   






Na terenie DAG Krzystkowice funkcjonowały dwie identyczne elektrociepłownie. Pracowały one cyklicznie na zmianę w odstępach trzytygodniowych. Kiedy pierwsza wytwarzała energię, w drugiej trwały prace konserwacyjne. Elektrociepłownie posiadały pewne niesamowite jak na ówczesne czasy rozwiązanie. Ich stalowe kominy miały specjalną teleskopową konstrukcję. W razie nalotu składały się one jak gigantyczna antena radiowa i chowały wewnątrz budynku. Mało tego, na rurach doprowadzających dym do komina znajdowały się specjalne zasuwy automatycznie odcinające dopływ dymu. Po ogłoszeniu alarmu w kilka chwil po kominie nie było ani śladu. Wiadomo, że gdyby piloci zorientowali się, że mają do czynienia z elektrownią, byłaby ona celem numer jeden. 

Tu przyjeżdżały transporty z węglem. Widoczne z prawej strony torów filary, to pozostałości po suwnicy przy pomocy której rozładowywano wagony...

...a wprost z wagonów ładunek trafiał tu.

 Następnie węgiel wjeżdżał po tej pochylni na górę...

 
...a na górze był zsypywany do tych podłużnych otworów zwanych zsypami.
 Nie mam lęku wysokości, ale tu czułem się wyjątkowo nieprzyjemnie. W dodatku korciło mnie by pójść pomiędzy tymi otworami do końca korytarza... Bałem się troszkę, ale ciekawość zwyciężyła :-)

Byłoby nieciekawie gdybym tam wpadł.

 Musiałem co jakiś czas zerkać na osła pilnując, żeby mi go nikt nie podprowadził. Na szczęście przez kilka godzin mojego pobytu w DAG nie spotkałem nikogo, więc byłem względnie spokojny.

Węgiel ze zsypów trafiał tu, do młynków gdzie był mielony i dopiero w takiej postaci trafiał do kotła.






 Kolorowe ślady farby na filarach to znak, że pomimo zakazu zabawiali się tu paintballowcy.



  

 
 
Jedna z elektrociepłowni.

     A to pochylnia do transportu węgla
 
Przez ten otwór wewnątrz "wyjeżdżał" w górę ruchomy komin.

 
 
Wygląda mi to na pryzmę zaschniętego betonu.  Podobne widziałem w okolicach kompleksu Riese.
 
 

 

 
 


 
 

 
 
 



 

 



 





 






 






 





 
 



 


 

 
W fabryce spędziłem bite kilka godzin. Mimo to spośród blisko tysiąca obiektów zobaczyłem zaledwie mały wycinek z całości. Żeby zwiedzić wszystko trzeba by zarezerwować przynajmniej tydzień i nigdzie się nie spieszyć. Skala całego kombinatu robi wrażenie i bezsprzecznie warto go zobaczyć, ale jeżeli kiedyś tu zawitasz pamiętaj, że bezpieczeństwo obowiązkowo na pierwszym miejscu. Nawet najbardziej kapitalne zdjęcie jest nic nie warte, jeżeli przypłaci się je zdrowiem lub życiem.



Treść była ciekawa ? Podziel się:


5 komentarzy:

  1. Fajny wpis.Super miejsce.Bardzo dużo ciekawych zdjęć.Robi niesamowite wrażenie.Szkoda tylko,że wszystko w takim stanie.Chce się tam pojechać i obejrzeć wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne tereny :) warto co jakiś czas sobie odwiedzić i pozwiedzać. Bardzo fajnie opisane :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super zdjęcia i opis mieszkam niedaleko i jeszcze nigdy tam nie byłem choć co roku mam zamiar zwiedzić te tajemnicze miejsce. Przepraszam za małą uwagę ale w elektrociepłowni są kotły a nie piece :) taka mała dygresja z uwagi że jestem energetykiem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałem o tym zielonego pojęcia :) Już zmienione - są kotły :)

      Usuń
    2. Pierwsze pytanie jak przyszedłem pracy to właśnie było kocioł czy piec... moja odpowiedź była pięć i wtedy się nasłuchałem więc teraz już będę pamiętał do końca życia ;)
      Jeszcze raz wielkie brawa za opis i fotki

      Usuń

Dzięki za komentarz :-)
Uwaga ! Na blogu działa spamowstrzymywacz (spam = linki do stron komercyjnych, komentarze typu "wspaniała stronka, zajrzyj na moją WWW", zaproszenia do udziału w konkursie itp.).