Baner

Slideshow Image 1 Slideshow Image 2 Slideshow Image 3 slideshow slideshow slideshow slideshow
"Przygoda szuka tylko tych, którzy pozwalają ponieść się jej w bezkresną i niewiadomą dal..." - Karol Waszkiewicz

wtorek, 29 maja 2012

Otryt (Bieszczady) - północna strona


  Decyzja o sobotnio-niedzielnym majowym wyjeździe zapadła spontanicznie. Motorem całej akcji była Aneta (domatorem nazwać jej nie można), wszystkich skutecznie nakręcając. Ja jako zapalony roweromaniak też swoje 3 grosze wtrąciłem. Że przecież autko takie pojemne:)...rowery też się zmieszczą. Tak też się stało. Do dyspozycji mieliśmy dwa dni, jednak na pedałowanie przeznaczyliśmy jeden (niedziela). Ponieważ wycieczka miała charakter rodzinnej przejażdżki, koniecznym było opracowanie odpowiedniej trasy. Nie za trudnej i też nie za długiej. Wybrałem drogę wzdłuż pasma Otryt
po stronie północnej. Jechałem tędy parę lat temu i wiedziałem czego się mogę spodziewać. Odcinek do przejechania to w całości leśne, twarde dukty. Pomiędzy miejscowościami Olchowiec i Rajskie ma swój początek owa droga. Parkujemy samochodzik na skraju lasu i dalej już na rowerach przed siebie. Szlak ten niczym szczególnym by się nie wyróżniał gdyby nie to, że po drodze mijaliśmy widoki tak charakterystyczne dla Bieszczad jak piece do wypalania węgla drzewnego, czy zmęczone życiem stare ciężarówki do przewozu drewna, na widok których przypomina mi się kultowy film Petelskiego Baza ludzi umarłych polecam. Wreszcie, co oczywiste w górach podjazdy i zjazdy. Te pierwsze nie były jednak bardzo męczące (no może dla mnie, Ania i Maro czasem pchali rowery). W takiej scenerii dotarliśmy do końca naszej drogi koło Smolnika do czegoś w rodzaju zajazdu czy leśniczówki. Były zadaszone stoły z ławkami i miejsce do rozpalenia ogniska oraz połupane drewno, a dookoła pusto, wszystko pozamykane.
  Ponieważ trzeba było wrócić po samochód tu nasza grupa się podzieliła. Anna i Marek z małą Martynką zostali, a ja i napalona Aneta (na jazdę) ruszyliśmy tym razem już drogą asfaltową. Dużą pętlą bieszczadzką udaliśmy się na północ w kierunku Czarnej, jednak za Lutowiskami przy punkcie widokowym wypatrzyłem na mapie skrót. Droga przez Skorodne bo o niej mowa to bardzo fajna droga, prawie cały czas z górki. Kilka kilometrów i znów wypadamy na główną. To już mała pętla bieszczadzka. Jesteśmy przed miejscowościami Polana i Chrewt, ale lekko nie ma. Było z górki, teraz musi być pod górkę. Podjazd dość długi, ale Aneta daje radę. Na koniec krótki zjazd i jesteśmy w Olchowcu przy samochodzie. Jeszcze tylko podjechać po reszte ekipy i do domu.
Mój licznik wskazał coś w okolicy 50 - 60 kilometrów, a zajeło nam to 6 godzin. W sam raz na letnie popołudnie.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz :-)
Uwaga ! Na blogu działa spamowstrzymywacz (spam = linki do stron komercyjnych, komentarze typu "wspaniała stronka, zajrzyj na moją WWW", zaproszenia do udziału w konkursie itp.).