Baner

Slideshow Image 1 Slideshow Image 2 Slideshow Image 3 slideshow slideshow slideshow slideshow
"Przygoda szuka tylko tych, którzy pozwalają ponieść się jej w bezkresną i niewiadomą dal..." - Karol Waszkiewicz

sobota, 17 października 2015

Pstrąże - miasto widmo...



W poszukiwaniu ciekawych miejsc i budynków trafiłem do małej zapomnianej miejscowości o nazwie Pstrąże. Jeszcze nie tak dawno za sprawą stacjonujących tu czerwonoarmistów miejsce to było ściśle tajne i nie widniało na żadnych mapach. Dziś już tak nie jest, ale mimo wszystko niełatwo tu trafić. Miasto widmo leży przy głównej trasie wiodącej z Bolesławca do Szprotawy. Ukryte w leśnych ostępach Borów Dolnośląskich, nie kieruje doń żaden drogowskaz, bo i zresztą po co. Nie ma tam nic i żaden normalny, szanujący się obywatel nie ma potrzeby odwiedzania takich miejsc. Co innego ja - nienormalny....

Siły radzieckie miały odegrać kluczową rolę na wypadek wybuchu trzeciej wojny światowej. Według różnych szacunków, po II Wojnie Światowej w Polsce przebywało od 300 do 400 tysięcy żołnierzy Armii Czerwonej. To kilkakrotnie więcej niż dziś liczy Wojsko Polskie. Specjalnie z myślą o nich stworzono kilkanaście miast. Część z nich, jak chociażby pobliski Świętoszów, jest dziś normalnym cywilnym osiedlem. Inne, jak to do którego zawędrowałem popadły w totalną ruinę. Ostatni żołnierz radziecki wyjechał z Polski 16 września 1993 roku  

W latach swojej świetności Pstrąże wyglądało jak setki podobnych  osiedli w Polsce. Jedyne co je wyróżniało to szczelnie otaczający mur. Przez 48 lat miasteczko tętniło życiem. Dzisiaj pozostało tu osiem zrujnowanych, opuszczonych bloków nazywanych leningradami i blisko dwieście ruin innych budynków. Pozostałościami "zaopiekowało" się wojsko urządzając tu sobie od czasu do czasu strzelanki i to z użyciem ostrej amunicji. Wszędzie widać ślady po kulach, można też natrafić na łuski. Wiele klatek schodowych wygląda tak, jak by zostały potraktowane czymś  wybuchowo znacznie silniejszym. Nie brakuje również amatorów paintballa, złomiarzy, poszukiwaczy skarbów oraz miłośników opuszczonych obiektów. W związku z powyższym nasuwa się pytanie...

CZY JEST TU BEZPIECZNIE ???

Nie, nie jest tu bezpiecznie. Jeżeli zechcecie odwiedzić Pstrąże, to zalecam daleko idącą ostrożność. Może nie ze względu na ćwiczenia wojska, bo jeżeli na takowe traficie to z pewnością żandarmeria wyprosi Was odpowiednio wcześniej z "ich" terytorium. Piszę "ICH" w cudzysłowiu ponieważ tak naprawdę nie wiem czy Pstrąże wchodzi w skład poligonu wojskowego czy nie. Informacje są rozbieżne: jedni twierdzą że tak, inni że jedynie z poligonem sąsiaduje.  Na stosowną tabliczkę MILITARY AREA owszem trafiłem, ale dopiero przy jednym z bloków. Jeżeli zechcecie sprawę załatwić na legalu to raczej na oficjalne pozwolenie ze strony wojska czy gminy Bolesławiec nie liczcie. Pozostaje eksploracja "z partyzanta", więc...wchodzisz na własne ryzyko.

Dotarłem tu od strony wschodniej przez most na Bobrze i już na dzień dobry niespodzianka. Część drogowa mostu nie istnieje. Podobno wysadzili ją sami Rosjanie żeby uniemożliwić wjazd na teren miasta cywilom z zewnątrz. Krawędź zniszczonego mostu jest niczym nie zabezpieczona, nie trudno się domyślić co stanie się jeżeli jakiś nieszczęśnik trafi tu np: po zmroku. 
Wewnątrz zniszczonych budynków nie jest lepiej. Bardzo łatwo nabić tu sobie guza. Wszędzie walają się tony luźnego gruzu, a klatki schodowe pozbawione są poręczy. 

Podsumowując - jak we wszystkich tego typu obiektach - OSTROŻNOŚĆ, OSTROŻNOŚĆ I JESZCZE RAZ OSTROŻNOŚĆ. 

Czy mnie się podobało ? Szczerze..., zobaczyć jak najbardziej można, ale d**y nie urywa, zwłaszcza rząd jednakowych bloków. Może gdybym miał nieograniczony czas, nie musiał pilnować roweru i mógł pochodzić po całym mieście, byłoby dużo ciekawiej. Niestety kręcący się tu i ówdzie ludzie zmuszali mnie do wzmożonej czujności, no i fajnie już nie było.

Most na Bobrze. Oprócz współczesnego, polskiego graffiti widać też oryginalne, radzieckie.

Część drogowa mostu nie istnieje, w dodatku krawędź jest niczym nie zabezpieczona. Jeden fałszywy krok i lecę parę metrów w dół...
 
...tu widać to lepiej.


 







 

Treść była ciekawa ? Podziel się:

2 komentarze:

  1. Taki wyjazd to jak rozgrzewka do zwiedzenia Prypeci w przyszłości ;-).

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłem i w Pstrążach (chyba taka odmiana?) i w Prypeci. Polecam!

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz :-)
Uwaga ! Na blogu działa spamowstrzymywacz (spam = linki do stron komercyjnych, komentarze typu "wspaniała stronka, zajrzyj na moją WWW", zaproszenia do udziału w konkursie itp.).