Kierunek jaki tym razem obrałem to tereny na północ od miasta Radomia. Docelowe miejsce to trójkąt Bartodzieje, Wierzchowiny i Brody. W czasie II Wojny Światowej znajdował się tu poligon, gdzie tworzono i szkolono oddziały Wehrmachtu. Oprócz poligonu powstał też okazały obóz dla niemieckich żołnierzy. Wybudowano baraki, schrony, strzelnicę, stołówkę, a nawet kino. Rozbudowano okoliczne stacje kolejowe. To było państwo w państwie.
Dziś spacerując po lesie bierwieckim możemy natknąć się na sterty głazów, wybrukowane leśne drogi. To ślady historii o ówczesnej nazwie Lager Kruszyna. Całkiem dobrze natomiast mają się bunkry w lesie Sowie Góry. Betonowe potwory jak stały tak stoją i zapewne jeszcze długo postoją.
Z Radomia najlepiej wydostać się ulicą Zbrowskiego. Po przecięciu ulic Gołębiowskiej i Żółkiewskiego jesteśmy już na właściwej drodze. Kierunek Lesiów i Jastrzębia.
W Jastrzębi na skrzyżowaniu skręcamy w lewo (drogowskaz na Bartodzieje) i po około kilometrze, tuż za wsią naszym oczom ukaże się taki oto widok. Ten malowniczy staw to rozlewisko Radomki.
Sto metrów dalej właściwa rzeka.
W centralnym miejscu Bartodziejów, pośród zielonej gęstwiny stoi dwór, a raczej to co po nim pozostało. Pochodzi z pierwszej połowy XIX w. Przez ponad 150 lat często zmieniał właścicieli. Mimo różnych kolei losu przetrwał w nienaruszonym stanie czasy zaborów, dwie wojny światowe i okres komunizmu. Dopiero gdy pod koniec lat 80-tych ubiegłego wieku przeszedł w ręce "szwedzkich" inwestorów nadszedł jego kres.
W roku 1988 dwór od rodziny Janowskich kupiła Krystyna Gancarczyk-Hjorth. Wraz z mężem, szwedzkim przedsiębiorcą planowała w Bartodziejach szereg inwestycji.
W połowie lat 90-tych właściciele dworu wyprowadzili się do Szwecji. Majątek pozostał bez jakiejkolwiek opieki.
W ciągu kolejnych kilku lat systematycznie postępowała dewastacja i rozkradanie tego co pozostało.
W 2003 roku w pałacu wybuchł pożar i dokończył dzieła zniszczenia. Pozostała grożąca zawaleniem ruina (do środka lepiej nie wchodzić).
W tej chwili pałacyk można tylko rozebrać i odbudować od podstaw. Przeszkadza w tym jednak nieuregulowana sytuacja prawna.
Więcej o historii dworku i jego obecnej sytuacji można przeczytać na stronie www.bartodzieje.pl
Widok dworu z Bartodziej. Rok 1960 Źródło: www.bartodzieje.pl
Stacja kolejowa w Bartodziejach.
Więcej o historii dworku i jego obecnej sytuacji można przeczytać na stronie www.bartodzieje.pl

Na wschód od Kruszyny widoczny las Sowie Góry i zaznaczone bunkry. Jest ich ponoć 13 z czego jeden znajduje się w odległości kilku kilometrów na wschód od pozostałych koło miejscowości Brody.
Mój licznik wskazał 75 kilometrów, ale to tylko orientacyjna odległość. Bunkry maskują się w lesie jak najlepsi żołnierze i niełatwo je znaleźć. Końcowy wynik zależeć będzie zawsze od ilości nakręconych kilometrów w poszukiwaniu kolejnych żelbetów. Opisana trasa do najłatwiejszych nie należy. Poza znacznym dystansem do pokonania, trzeba się też nieźle napocić w samym lesie. W czasie deszczów teren jest tu wyjątkowo podmokły. Z kolei w czasie suszy trzeba stawić czoło kopnym piachom.
Na poszukiwania najlepiej wybrać się wczesną wiosną lub jesienią. W lecie największy nawet zapał skutecznie odbiorą komary.
Koniecznie weźcie też ze sobą mocne źródło światła by móc zajrzeć do wnętrza żelbeta. Zwykła latarka kupiona w kiosku z gazetami nie wystarczy. Wewnętrzne ściany często są okopcone co dodatkowo potęguje mrok i zmniejsza odbicie światła.
Na zakończenie jako tło do powyższych zdjęć, pozwolę sobie umieścić piękny artykuł pana Grzegorza Bieńka o historii obozu Lager Kruszyna, o losach ludzi, o ciekawostkach związanych z II Wojną Światową pt:
Heeresgutsbezirk Truppenübungsplatz Mitte Radom
Chodząc po lesie zwanym Bierwieckim można natknąć się
na wybrukowane drogi. Dziwi niektórych skąd takie drogi w takim miejscu. Zdziwienie
budzą też pozostałości żelbetonowych budowli w lesie Sowie Góry. To ślady
historii o ówczesnej nazwie Lager Kruszyna. Wielkość wykonanej pracy nie odzwierciedla wielkości cierpienia i
tragedii setek ludzi w tym miejscu.
Decyzja o utworzeniu obozu zapadła latem, a jego
budowę rozpoczęto po 15 września 1940 roku. Był to ostateczny termin
wysiedlenia mieszkańców Bartodziej i 26 okolicznych wsi. Mieszkańcy Gorynia
stawiali opór, nie chcieli porzucać ojcowizny. Goryń spalono, mieszkańców
wymordowano. Część mieszkańców zostało, bo dokąd mieli iść? Zatrudniono ich
przy budowie i w prowadzonym przez Niemców majątku rolnym. Niemcy zadbali o to
by pracownicy nie mieszkali w swoich domach, a zajęli inne bliższe domostwa.
Mężczyźni zostali skoszarowani by ograniczyć możliwość ucieczki i przyłączenia
się do oddziałów partyzanckich oraz w celu utrzymania w tajemnicy budowy obozu.
Rzadko dostawali przepustki by zobaczyć się z rodziną.
Rano przez wioski przejeżdżały samochody. Kogo dostrzeżono
"zapraszano" do pracy. Jeżeli nie zgromadzono odpowiedniej ilości
pracowników żołnierze wychodzili z samochodów. Niezadowoleni z tego faktu
wchodzili do domów. Zabierali domowników z krzykiem, nie szczędząc razów.
Rozwożono do pracy przy budowie, gospodarstwie, kuchni, pralni. Praca miała
niewątpliwą zaletę. Dostawało się obiad. Nie trzeba było ryzykując życiem kraść
z pól czy lasów. Rozbudowano stacje kolejowe Kruszyna i Bartodzieje.
Zmeliorowano cały teren. Wybudowano drogi z kostki kamiennej. Wybudowano
baraki, schrony, schron dowodzenia, schrony obserwacyjne, strzelnicę, kino i
stołówkę. Przeniesiono część drewnianych budynków z okolicznych wiosek, tworząc
miasteczko do treningu walk w terenie zabudowanym. Przeniesiono drewniany
budynek szkoły, zamieniając go na dom dla komendanta. Dworek w Bartodziejach
stał się hotelem dla wyższych oficerów, instruktorów i gości. W późniejszym
okresie, gdy linia frontu była bliżej był tam szpital.
Powstały też obozy pracy dla Żydów w Kruszynie,
Jedlińsku, Lesiowie i Dąbrowie Kozłowskiej. W dniu 16 grudnia 1942 roku Żydzi
więzieni w Kruszynie zakończyli pracę. Następnego dnia dowiedzieli się o
likwidacji obozu i planowanej deportacji do obozów zagłady. To wywołało bunt.
Dokładna liczba przebywających tam wówczas Żydów nie jest znana. Szacuje się,
że było to około 2 tysięcy. W dniach 18 i 19 grudnia 1942 roku spośród
ocalałych 557 Żydów czekających na transport do obozów zagłady zabito 113 w
czasie prób ucieczki i oporu. Kolejnych 18 osób zostało zabitych w czasie transportu
do Jedlińska. Niektórym udało się uciec dość daleko zanim dosięgła ich kula.
Ich zwłoki znajdowali i grzebali okoliczni mieszkańcy. Rolę taniej siły
roboczej przejęli jeńcy radzieccy, z których 700 zostało pochowanych na
cmentarzu w Goryniu. Z nadchodzących pociągów z jeńcami do celu połowa
docierała martwa. W celu pozbywania się zwłok zamiast pochówków, stosowano
prostszą metodę, sprawdzoną wcześniej na Żydach. Wykopywano doły i palono w
nich ciała.
Powstał poligon gdzie tworzono i szkolono oddziały
Wehrmachtu. Z okolicznych obozów jenieckich rekrutowano też jednostki złożone z
jeńców radzieckich tzw. Ost-legiony. Na brak ochotników nie narzekano. Obóz
jeńców radzieckich to było szczere pole ogrodzone drutem kolczastym. W czasie
mrozów szanse na przeżycie mieli tylko ci stłoczeni w środku, o ile nie zostali
zagnieceni. W takich warunkach niemal każdy usiłował zmienić swój los. Niemcy
wykorzystali przy tym fakt, że ZSRR był zlepkiem wielu narodowości. Tworzyli,
więc jednostki mające walczyć o wolną Gruzję, Turkiestan itp. Jeńcy zgłaszający
się do Ost-legionów kierowani byli do zwalczania coraz aktywniejszej
partyzantki. Wyróżniali się wyjątkowym okrucieństwem. Była to dla nich okazja
do bezkarnych morderstw rabunków i gwałtów. Wraz ze zmieniającą się sytuacją na
froncie ich światopogląd też się zmieniał. Wysyłani na akcje pacyfikacyjne nie
wracali, przyłączając się do oddziałów partyzanckich lub tworząc bandy rabujące
okolice. Niemców przy okazji też. Wobec takiej sytuacji Niemcy wysyłali
rosyjskojęzyczne jednostki jak najdalej. Do Francji, Grecji, Holandii i Danii.
W Kruszynie byli też francuscy ochotnicy (LVF), z których w dniu 1 września
1943 roku utworzono II, a w 1944 IV batalion 638 pułku piechoty. Ostatni
żołnierze tej jednostki ginęli walcząc zaciekle w ruinach Berlina. Tych nielicznych,
których udało się schwytać zabijano na miejscu lub deportowano do Francji,
gdzie czekał na nich sąd. Skazywano ich na karę śmierci, w wyjątkowych
okolicznościach na wieloletnie więzienie. Oprócz obozu Kruszyna w skład
poligonu wszedł obóz Jedlnia. Ostatecznie teren poligonu zamykały miejscowości
- od północy: Lipa, Grabnowola, Wola Chodkowska; od wschodu: Michałówka, Chinów
Stary, Stanisławice; od południa: Augustów, Załamanek, Jedlnia Kościelna,
Jedlnia Letnisko oraz od zachodu: Zielonka, Kruszyny, Bartodzieje, Lesiów,
Rajec Poduchowny. W okresie walk o przyczółek warecko-magnuszewski i bitwy pod
Studziankami w Woli Goryńskiej mieścił się sztab Spadochronowo-Pancernej
Dywizji Luftwaffe "Hermann Goering". Tereny zajęte przez polskie i
radzieckie wojska były w tym czasie ostrzeliwane przez baterie dział
kolejowych. Między innymi ze stacji kolejowej Kruszyna i specjalnie wybudowanej
bocznicy na północ od wsi Zielonka prowadzono ostrzał z działa kolejowego
Siegfred kalibru 380 mm. Była to armata morska montowana między innymi na
pancerniku Bismarck i Tirpitz. Zamontowana na platformie kolejowej miotała
pociskami o wadze 800 kilogramów na odległość 42 kilometrów lub pociskami 495
kg na 55 km. Na stacji Kruszyna wyładowano też samobieżny moździerz typu Karl o
kalibrze 600 mm. Po oddaniu strzału chował się w lesie.
Teren poligonu ostatecznie zdobyto w drugiej połowie
stycznia 1945 roku po dwóch dniach krwawych walk. Po wojnie teren nasycony był
niewypałami i dość długo trwało jego rozminowanie. Wtedy też część schronów
została wysadzona. Pomimo użycia znacznej ilości materiałów wybuchowych a w
jednym przypadku użycia prymitywnej formy bomby paliwowo-powietrznej tylko
jeden schron został całkowicie zniszczony i rozebrany. W 1980 roku na tym
terenie stacjonowała radziecka zmechanizowana jednostka wojskowa.
Prawdopodobnie stanowiła siły odwodowe w wypadku nieopanowania sytuacji w
Radomiu. Po wojnie teren starano się przywrócić do użytku rolniczego i leśnego.
Obiekty poligonu były rozbierane i dewastowane. Oparły się tylko te
najmocniejsze.
Do
dnia dzisiejszego pozostały:
-
rozbudowane stacje kolejowe Bartodzieje i Kruszyna. W Kruszynie na rampie
wyładunkowej jeszcze jest widoczny podpis nadzorcy budowlanego i rok ukończenia
budowy (Otto Lange 1942);
-
rozbudowana sieć kolejowa i drogowa;
-
bunkier dowodzenia o długości 18,46 i szerokości 7,40 metra. Znajdują się w nim
trzy komory: przedsionek, Pomieszczenie dowództwa ze szczeliną obserwacyjną
oraz izba żołnierska z miejscami do odpoczynku dla 24 żołnierzy. W izbie
żołnierskiej znajdowała się wyciągarka z liną do holowania makiet
strzelniczych. Teren, po którym holowano makiety został tak zryty pociskami i
przesycony spalonymi materiałami wybuchowymi, że do dnia dzisiejszego nic nie
chce tam rosnąć.
-
10 schronów amunicyjnych o wymiarach średnio 8,60 na 5,25 m. i wysokości do 3
m. Wewnątrz dwie komory: przedsionek i komora główna z miejscami do odpoczynku
dla 4 żołnierzy. Mocowano w nim do ścian typowe nosze do transportu rannych składane
na ścianę. Głównym jednak przeznaczeniem tych schronów było składowanie
amunicji;
-
jeden schron nietypowy z wejściem od wschodu spełniający podobne zadania.
Wejścia większości obiektów są od północy. Strzelano w czasie ćwiczeń w
kierunku północnym.(Znacznie lepiej się strzela mając słońce za plecami a nie
świecące w oczy.);
-
piwnica komendanta garnizonu pełniąca również funkcję schronu
przeciwlotniczego;
-
strzelnica;
-
kotwa do mocowania bloczka liny holującej zmieniająca kierunek holowania makiet
z prostopadłego na równoległy do schronu dowodzenia;
-
schron obserwacyjny w miejscowości Lipa. To stąd informowano o celności i
korygowano ogień artylerii w czasie ćwiczeń. Odległość od stanowisk artylerii
10 kilometrów;
Powoli
zanikają:
-
ruiny kina garnizonowego;
-
ruiny stołówki z kuchnią;
-
nasypy kolejowe w tym stanowiska bojowego armaty Siegfred;
-
resztki mostu na Radomce budowanego w 1941 roku. Most budowano z uwagi, że
istniejący miał za małą nośność. W tym czasie rozbudowywano też linie kolejowe
w całym Generalnym Gubernatorstwie
przygotowując się do wojny z ZSRR;
- rowy melioracyjne;
-
pozostałości okopów i ziemianek;
Życie idzie naprzód. Potrzebne są pola pod uprawy.
Potrzebny piach do budowy. Czasem wśród piachu i pól znajduje się kości.
Ludzkie kości. I jak to na wsi - co niepotrzebne to do lasu. Jest tyle dołów i
rowów do zasypania. Umierają świadkowie. Wielu niechętnie wspomina te czasy i
chciałoby o nich zapomnieć. Chcieliby żeby te budowle starto z powierzchni
ziemi. Czy aby na pewno to miejsce tragedii wielu ludzi, wielu narodowości
zasługuje na zasypanie śmieciami i zapomnienie?
Źródło: www.bartodzieje.pl
Źródło: www.bartodzieje.pl
Ciekawe klimaty. Dopisuję do ulubionych w kategorii 'Źródła' - może uda nam się kiedyś zajrzeć w te strony.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :]
Dzięki @Szymon, a jak rzeczywiście będziesz kiedyś w moich stronach to zapraszam. Chętnie porobię za przewodnika :)
OdpowiedzUsuńCześć. Jestem z Radomia i zastanawiałem się gdzie pojeździć w najbliższym czasie. Dzięki za relacje. Jakbyś kiedyś zamierzał powtórzyć trasę to daj znać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Piotrek.
Cześć Piotrze, pewnie że zamierzam tam jeszcze wrócić (muszę przecież odszukać resztę bunkrów). Kiedy ? Może jeszcze w tym roku jak pogoda dopisze. Jeżeli byłbyś zainteresowany to najlepiej podeślij mi na maila jakiś namiar do siebie, to się kiedyś ugadamy.
UsuńPiękne zdjęcia, fajna przygoda. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitam, świetna stronka gratuluje. Przy okazji mam parę pytań do tak doświadczonego rowerzysty. Po pierwsze primo: gdzie znaleźć taką mapę jak na foto?
OdpowiedzUsuńKolejne pytanie dotyczy wypraw z rodzinką, mam 2 letniego syna, masz jakieś patenty na takiego malucha na dłuższej trasie, bo mi wiecznie usypia w foteliku i po wyprawie:)?
Drogi Anonimie, dzięki za miłe słowa :)
UsuńAd1
Mapa na foto to zwykła turystyczna mapa OKOLICE RADOMIA z roku 2011. Wydawca: Urząd Miejski w Radomiu - Wydział Edukacji,Sportu i Turystyki. Możesz zapytać u nich, powinni mieć.
Drugie godne polecenia miejsce to księgarnia przy ulicy Kusocińskiego w Radomiu (obok poczty).
Ad2
Co do wypraw z dziećmi to niestety nie mam zbyt wielu doświadczeń. Moją córkę zacząłem wozić dużo dużo później, także ze spaniem już nie miałem problemów. Kiwająca się głowa u śpiącego 2-latka to ewidentnie nic dobrego. Kręgosłup maluszka nie jest jeszcze dostatecznie wykształcony.
Dostosuj wycieczkę do możliwości małego człowieka. Swoje ambicje trzeba tu odłożyć na bok. Rób dużo przerw i w ogóle najlepiej by cała przejażdżka też nie była za długa. Ze względu na w/w kręgosłup malca, unikaj krawężników, kostek brukowych czy starych PRL-owskich chodników. Lepszy będzie park, las lub polne bite drogi.
To wszystko tak ogólnikowo. Generalnie wycieczka ma być dla dziecka atrakcją, nie katorgą. Inaczej maluch zamiast polubić wycieczki, znienawidzi je.
Pozdrawiam.
Dziękuje za odpowiedź.
UsuńSorki za tego anonima, wydawało mi się,że się podpisałem.
Masz oczywiście racje,że to powinna być przede wszystkim przyjemność dla malucha, ale czasami człowieka poniesie:). Mam jeszcze jedno pytanko: Miałeś, może jakieś doświadczenia z rowerami poziomymi? Pytam bo od jakiegoś czasu ( już od trzech lat:) ) zabieram się do zbudowania takiej konstrukcji, w układzie odwrócona delta, czyli dwa koła z przodu i jedno z tyłu. Idzie zima wiec może coś ruszy. Tym bardziej, że ramę już prawie zaprojektowałem.
Alee się rozpisałem...:). Pozdrawiam.
Niestety, muszę Cię zmartwić. Nie mam doświadczenia z "poziomkami". Na takim rowerze nawet nie siedziałem, a swoją drogą sam jestem ciekaw jak to jest takim jeździć.
UsuńJest w Polsce para, bodajże małżeństwo i oni uprawiają turystykę właśnie na rowerach poziomych. Wiem to, bo kilka razy trafiłem do nich na stronę. Sęk w tym, że nie pamiętam jak oni się nazywali (lub strona). Szukałem, ale bez rezultatu. Poszperaj w sieci, może będziesz miał więcej szczęścia niż ja. Oni wiedzą wszystko o poziomkach.
Witam, piękne zdjęcia, moje strony w których nie byłam wieki. Pozdrawiam ale bunkrów nie znałam.
OdpowiedzUsuńWitam Pawle ,, bunkrów jest 12 z tym w polu jest 13 , proszę o jego lokalizację i namiar ,, byłeś w Kozłowie są tam 2 bunkry ,, kontakt tunia10@vp.pl ,, Pozdrawiam Łukasz TuniaRadom
OdpowiedzUsuń