Baner

Slideshow Image 1 Slideshow Image 2 Slideshow Image 3 slideshow slideshow slideshow slideshow
"Przygoda szuka tylko tych, którzy pozwalają ponieść się jej w bezkresną i niewiadomą dal..." - Karol Waszkiewicz

niedziela, 25 maja 2014

[Radom i okolice] Wycieczka do Iłży


Z Radomia najlepiej wydostać się ulicą Witkacego. Jadąc nią, nigdzie nie będziemy musieli skręcać, jak po sznurku, przez Malczew wyprowadzi nas z miasta. Po minięciu zabudowań i pokonaniu niewielkiego wzniesienia ujrzymy po jednej i drugiej stronie drogi krajobraz trochę jakby księżycowy. To sołtykowska kopalnia piachu. 
Jedziemy cały czas prosto mijając po drodze wsie Sołtyków, Budy, Kolonia Gębarzów, aż do wsi Bardzice. Tu warto uczynić pierwszy postój. Pośrodku wsi po lewej stronie, kilkadziesiąt metrów od głównej drogi rośnie sobie modrzewiowy park skrywający prawdziwą perełkę.

Już sam wygląd głównej bramy zdradza, że to miejsce szczególne.

Kościół  p.w. Św. Andrzeja Boboli to doskonały przykład na to, jak cenne i piękne obiekty mogą skrywać się w cieniu wielkich miast.

 Kościół w Bardzicach pochodzi z 1771 roku, jednak w obecnym miejscu stoi zaledwie od pół wieku. Pierwotnym miejscem świątyni były Białobrzegi nad Pilicą oddalone od Radomia kilkadziesiąt kilometrów na północ. Gdy w 1957 roku wybudowano tam nowy, większy kościół, ten niepotrzebny już wówczas odkupiła parafia w Bardzicach.

 
Drewniany kościółek zachwyca mnogością różnych, pięknie wykonanych elementów zdobniczych. W kościele i na nim zobaczymy Trójcę Świętą, Matkę Bożą, postacie świętych, aniołów i wiele innych.

Teren wokół porastają drzewa, a wśród nich kolejne rzeźby i kapliczki. Nawet w największy upał panuje tu przyjemny półmrok i chłód, tworząc w połączeniu z otoczeniem naturalną atmosferę do zadumy.

 

 Wejście na teren parafii od strony południowej. "Brama Tysiąclecia"

 

 


Teoretycznie według mapy od wyjazdu z Radomia podążam niebieskim rowerowym. Praktycznie natomiast, nie widziałem ani jednego oznaczenia.

Jedna z wielu kapliczek mijanych po drodze.

W miejscowości Stanisławów mijamy stawy rybne i...

...zasilany wodami rzeki Modrzejowicy drewniany młyn. Gwoli ścisłości, dawne zasilanie wodne zastąpiono dziś napędem elektrycznym.

Podążając dalej szosą dojeżdżamy do wsi Gaworzyna. Tu na zakręcie w lewo, przy figurce odbija ułożona z płyt betonowych droga, wyglądająca trochę jak dojazd do czyjejś posesji. Beton kończy się po kilkudziesięciu metrach, a zaczyna się dobrze utwardzona i równa polna dróżka. To szlak czarny rowerowy (tym razem oznaczenia są) do Pakosławia z widokiem na kilkadziesiąt wiatraków.

Budynek Koła Gospodyń Wiejskich w Pakosławiu.

Po niespełna 40 kilometrach dojeżdżam do głównego celu tej wycieczki, Iłży. Miasteczko z pogranicza Gór Świętokrzyskich i Niziny Mazowieckiej, można zaliczyć do najpiękniejszych w regionie.

Ulicą Św. Franciszka można wjechać na wzgórze zamkowe (183 m n.p.m.). Nad miastem góruje wieża zamku biskupów krakowskich, przykryta charakterystycznym "parasolem".

Panorama miasta, widok ze wzgórza zamkowego.

Będąc w Iłży nie sposób nie wspomnieć, o mającej tu swoją stację kolejce wąskotorowej. Dawniej obsługująca miejscowe kopalnie, składy drewna i zakłady przemysłowe. Dziś jest atrakcją turystyczną. Kolejka kursuje w każdy weekend od maja do października. Więcej informacji o wąskotorówce na stronie www.skw.org.pl

Iłża od dawien dawna słynęła z wyrobów garncarskich. Lata największej świetności to przełom XVI i XVII wieku. Załamanie rzemiosła nastąpiło wraz z latami potopu szwedzkiego. W 1668 roku w Iłży działało już tylko siedmiu garncarzy.
Ostatni funkcjonujący piec (na zdjęciu) należał do Stanisława Pastuszkiewicza. Wraz ze śmiercią pana Stanisława w 1962 roku, ustała też praca pieca.

Mocno związany z Iłżą był poeta Bolesław Leśmian. Na tyłach domu Sunderlandów, na zboczach góry zamkowej znajdował się niegdyś najsłynniejszy w Polsce ogród malinowy. To tu, w tym domu, Leśmian poznał miłość swojego życia, Teodorę Lebenthal i napisał cykl wierszy "W malinowym chruśniaku". 

Z Iłży wyjeżdżam szosą nr. 747 w kierunku Lipska do oddalonej o kilkanaście kilometrów Pasztowej Woli. Na tej drodze może być nieco większy ruch niż do tej pory. Dominują samochody osobowe, ciężarówek (pod warunkiem, że to niedziela) ze świecą szukać.

Kościół p.w. NMP Matki Kościoła w Pasztowej Woli nie ma wprawdzie bogatej, wielowiekowej historii. Nie prezentuje się tak dostojnie, jak chociażby ten z Bardzic, ale na swój sposób też jest wyjątkowy. Świątynię wznieśli parafianie w ciągu dwóch nocy listopadowych w 1973 roku. Zlekceważono zakaz komunistów, który zabraniał wznoszenia kościołów w tym czasie. Budynek pierwotnie "robił" za niski dom mieszkalny. Jednym z pierwszych symboli wskazujących, że to Dom Boży był krucyfiks podarowany przez parafię z Iłży. Na zewnątrz nic na to nie wskazywało.
W latach 1974-1982 kościół rozbudowano i podwyższono o 1,5 metra. Wszystkie elementy zdobiące to dzieło prostych ludzi, parafian, którzy wspólnie pracowali na obecny wizerunek.

Świątynia dwóch nocy była ostatnim najdalej na południe wysuniętym punktem wycieczki. Od tej pory jedziemy już w stronę domu. Oznakowanie szlaków, miło mi to stwierdzić - wzorowe. Wybrałem drogę przez miejscowości Ciecierówka, Antoniów, Wólka Gonciarska.   

fot. R Niedźwiedzki                                 Kościół p.w. Zwiastowania NMP w Odechowie z roku 1460.

Dwór w Makowie z przełomu XVIII i XIX wieku, obecnie szkoła podstawowa.

W Małęczynie Starym zatrzymuję się na chwilę przy pomniku pamięci białoruskich pilotów, którzy zginęli w katastrofie SU-27 podczas Air Show 2009. To już ostatnie miejsce na trasie, do Radomia pozostało kilka kilometrów.

Podsumowanie:
Przedstawiona trasa jest bez mała w całości poprowadzona lokalnymi drogami asfaltowymi. Stan nawierzchni jest bardzo zróżnicowany. Od równych jak stół, po bardzo, bardzo dziurawe. Na szczęście omijanie nierówności ze względu na znikomy ruch samochodowy, nie stanowi problemu. Drogi gruntowe to około 10% całej wycieczki w tym jeden kilkusetmetrowy odcinek piaszczysty. Ze względu na dość duży dystans, około 90-100 kilometrów do pokonania, oraz czas potrzebny na zwiedzanie i odpoczynki, proponuję przeznaczyć na tę wycieczkę cały dzień. Najlepiej niech to będzie niedziela. 

Uwaga na oznaczenia szlaków. Na odcinku z Radomia do Gaworzyny NIE ISTNIEJĄ (choć teoretycznie są), czyli jak zwykle - mapa obowiązkowo. Na terenie Związku Gmin "Nad Iłżanką" jest już nieporównywalnie lepiej, ponadto moja mapa "Okolice Radomia" z 2011 roku okazała się w kwestii nadiłżańskich szlaków rowerowych już nieaktualna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz :-)
Uwaga ! Na blogu działa spamowstrzymywacz (spam = linki do stron komercyjnych, komentarze typu "wspaniała stronka, zajrzyj na moją WWW", zaproszenia do udziału w konkursie itp.).