Baner

Slideshow Image 1 Slideshow Image 2 Slideshow Image 3 slideshow slideshow slideshow slideshow
"Przygoda szuka tylko tych, którzy pozwalają ponieść się jej w bezkresną i niewiadomą dal..." - Karol Waszkiewicz

środa, 18 marca 2015

Kolano sportowca, czyli jak zadbać o stawy.


To problem tak powszechny obecnie, że śmiało można by uznać tę dolegliwość za chorobę XXI wieku. Na rowerowym forum, gdzie czasem coś tam się udzielam, regularnie pojawiają się tematy dotyczące bólu kolan. Tu już nie chodzi tylko o niemożność jazdy na rowerze. Kolana dają znać o sobie również przy wchodzeniu po schodach czy też wtedy kiedy musimy przez dłuższy czas przebywać w jednej i tej samej pozycji np: w samochodzie. Co robić ? Czy to oznacza koniec rowerowej pasji ? Czy czeka mnie wózek inwalidzki, albo będę chodził(a) o kulach ? Przecież mam dopiero 20 lat !!!
Spokojnie. Może nie jest aż tak źle.
Spróbuję przekonać Was do pewnej naturalnej metody, którą osobiście z powodzeniem przetestowałem na sobie. Tak, robiłem za szczura doświadczalnego, ale opłaciło się. Dziś odpukać, tfu tfu, nie wiem co to ból kolan i oby pozostało tak jak najdłużej.
Nie chcę broń Boże na siłę nikogo przekonywać. I tak zapewne spotkam się z falą krytyki, bo sposób jaki chcę tu przedstawić budzi duże kontrowersje. Ludzie najzwyczajniej w świecie wolą wierzyć reklamie z telewizora i faszerować się coraz to innymi (lepszymi ?) farmaceutykami w nadziei, że to rozwiąże ich problem.


Kolagen - cudowne panaceum na stawy.

Już dziesiątki lat temu nasze babcie i nasi dziadkowie mawiali, że kto jada galaretę, ten na starość nie zachoruje na stawy. Dawniej galareta regularnie pojawiała się na domowych stołach, często uznawana za rarytas jako zakąska do wódki. Dziś jej popularność drastycznie spadła. Młodzi wolą pójść do McDonalda, albo na kebaba, a młode żony nie potrafią (albo nie chcą) przyrządzać galarety z nóżek twierdząc, że to świństwo (zresztą mają rację bo to jest ze świni :-)) i że w ogóle jak takie coś, trzęsące się można jeść. 

Tak się jednak składa, że galareta z nóżek to bardzo bogate źródło kolagenu będącego niezbędnym budulcem kości i stawów. Sensownym wydaje się więc, że cierpiąc na bóle kolan należy tegoż kolagenu dostarczyć. Co mądrzejsi zaraz wytkną, że przecież kolagen dostarczony w pożywieniu i tak zostanie przetworzony w procesie trawienia do aminokwasów. (Nie mam zielonego pojęcia co to są aminokwasy i z czym to się je, ale podobno właśnie tak się dzieje w naszych organizmach)  To, czy trafią one potem do stawów i czy zostanie z nich odtworzony kolagen, zależy od metabolizmu w danym momencie, a nie od tego z jakiego produktu pochodzą.

Jak jest naprawdę ? Tego do końca chyba nie wiadomo. Spory na ten temat zdają się nie mieć końca. A spierają się wszyscy: począwszy od szarego ludu, a skończywszy na medykach najwyższej próby.

Jako przedstawiciel szarego ludu chciałbym jednak podkreślić, że człowiek dostarcza wszystko czego potrzebuje główne przez żołądek, witaminy, minerały itd., w zależności od potrzeb czegoś chwilowo potrzebujemy więcej. I teraz pytanie, pracowałem kolanami intensywnie i mnie bolą, dlaczego? bo mazi do takiej pracy za mało miałem, wiec dostarczamy mazi.

Co mnie najbardziej  śmieszy w rozmowie z ludźmi.  Przeciwnicy galarety  nie wiedzieć czemu panicznie boją się jej spróbować, jakby to było rakotwórcze, albo co najmniej niezdrowe. Z uporem maniaka podpierają się  przeczytanymi gdzieś tam badaniami na ten temat. Prawda jest taka, że nie ryzykujemy niczym !!! Czy wobec tego nie warto spróbować ?

 NIE ROZUMIEM, JAK MOŻNA BAĆ SIĘ ZWYKŁEGO JEDZENIA !
może mi ktoś wytłumaczy.

Ci sami przeciwnicy galarety bojący się normalnego jedzenia, nie boją się łykać garściami coraz to innych leków  w nadziei, że to pomoże. Być może pomoże, ale nikogo chyba przekonywać nie muszę, że każdy lek na jedno pomaga, ale na drugie szkodzi. 


Jak to było w moim przypadku.

To było ładnych parę lat temu. Nie wiem dokładnie ile, nie prowadziłem żadnych z tym związanych zapisków.  Myślę, że będzie już koło 10 lat jak raz na zawsze pozbyłem się uciążliwego bólu kolan, ale może od początku...
Kolana bolały mnie odkąd pamiętam. Czasem był to ból mniejszy, czasem troszkę większy. Czasem bolało lewe kolano, czasem prawe. Czasem było to podczas jazdy na rowerze, czasem przy wchodzeniu po schodach, albo w trakcie  jazdy samochodem, gdzie przez dłuższy czas nie mogłem swobodnie "wyciągnąć nóg".

Słowem kolana w żaden sposób nie pozwalały o sobie zapomnieć. Był to ból jednak
 na tyle mały, że przez wiele lat właśnie tak, akceptując go funkcjonowałem.

Któregoś roku objawy nasiliły się do tego stopnia, że przestraszyłem się nie na żarty. Wizja porzucenia mojej pasji, czyli rowerka, wizja kalectwa, wózka itd. zrobiła swoje i szybko wylądowałem u lekarza ortopedy, podobno dobrego fachowca. Gdybym jednak wtedy poszedł do niego prywatnie, to zapewne ujawniłby przede mną swoją cudowną fachowość. Niestety, wizyta na kasę chorych skończyła się na tym, że żadnych niepokojących zmian nie zauważył. Coś by dostrzegł pewnie dopiero wtedy, gdyby mi się kolano w drugą stronę zginało. Przepisał  leki przeciwbólowe i na tym "leczenie" zostało zakończone.
  
Wtedy to moja siostra, notabene gorąca zwolenniczka diety Kwaśniewskiego, poleciła mi właśnie galaretę z nóżek. Nie zastanawiałem się ani sekundy, przecież to normalne jedzenie, zamiast kiełbasy wtrombię sobie galaretkę. Do "prochów" jestem nastawiony zdecydowanie na ANTY. Staram się je łykać tylko w absolutnej ostateczności, więc na galaretową dietę tylko się ucieszyłem.

Tak jak już wcześniej napisałem, nie prowadziłem żadnego pamiętnika i tak naprawdę nie wiem kiedy dokładnie, ale niedługo potem bóle ustąpiły. Ktoś powie - PLACEBO, ok. Lecz czy efekt placebo mógłby się utrzymywać niezmiennie już 10 lat ? Chyba nie. Ktoś inny powie - zmieniłeś ustawienia w rowerze: kierownica, mostek, sztyca.  Nic nigdy nie zmieniałem. Nie wypowiadam się, że to złe czy dobre, po prostu ja osobiście nigdy nie czułem takiej potrzeby. Raz dopasowany rower (w salonie) i koniec kropka.


Jak dbać o kolana, aby służyły przez długie lata ?

Młodziak nigdy nie zrozumie starca z bagażem życiowych doświadczeń. Próżno takiemu prawić rady bo ten i tak nie posłucha twierdząc, że wie lepiej. Tak to już jest, kiedy jest się młodym, zdrowym i sprawnym nie myśli się o takich błahostkach. Natomiast o zdrowie dbać warto, zwłaszcza uprawiając sport  wyczynowo. Poniżej kilka prostych zasad jak zadbać o kolana na rowerze:
  • PAMIĘTAJ O ROZGRZEWCE - to trochę  jak w samochodzie z turbiną. Nie można tak po prostu wsiąść na rower i od pierwszej sekundy jechać na 110 %. Kto tak robi ten prosi się o kłopoty i prędzej czy później będzie je miał. Rozgrzewkę najprościej wykonać jadąc przez pierwsze kilka kilometrów na luzie, tempem rekreacyjnym. Dopiero po tym czasie można już pełną siłą stanąć na pedały.
  • UNIKAJ TWARDYCH PRZEŁOŻEŃ - jazda ze zbyt niską kadencją (ilość obrotów korbą na minutę) to niepotrzebne przeciążanie kolan. Optymalna kadencja to coś tak w okolicach 80-90 obr/min. Wiadomo, każdemu czasem zdarzy się mocniej depnąć - grunt to zawsze być dobrze rozgrzanym.
  • JAZDA W GÓRACH - chroń kolana przed wychłodzeniem. I ile wdrapując się na wzniesienie wychłodzenie nam nie grozi, bo przecież pełną mocą walczymy by wjechać na szczyt, o tyle już po drugiej stronie góry na zjeździe, sytuacja diametralnie się zmienia. Czasem w wyższych partiach gór może się okazać, że na górze jest zwyczajnie zimno. Nie warto wtedy pokazywać jakim to się jest twardym. Lepiej od razu na zjazd przyodziać nogawki lub długie spodnie. Dodatkowo pędząc już w dół z zawrotną prędkością, warto pokręcić jałowo pedałami od czasu do czasu. W ten sposób również unikniemy nadmiernego wychłodzenia kolan.
  • ODPOWIEDNIA POZYCJA NA ROWERZE - wiele osób jako przyczynę bólu kolan upatruje w nieodpowiednim ustawieniu komponentów roweru. Celowo nie zgłębiam tego tematu bo sam nigdy się w to za bardzo nie bawiłem. Jak powinna wyglądać prawidłowa pozycja na rowerze można obrazowo zobaczyć chociażby tutaj , albo poczytać tutaj Forum rowerowe.org to prawdziwa kopalnia wiedzy na ten temat.

Dieta cud, czyli przepis na galaretę z nóżek.       
  • 2-3 nogi wieprzowe
  • 1-2 golonki
  • warzywa - marchew, cebula, pietruszka, seler, 2 ząbki czosnku do smaku
  • przyprawy - liście laurowe, ziele angielskie, szczypta soli do smaku 
  • natka pietruszki
Nóżki i golonkę zalewamy wodą w sporej wielkości garnku tak by jej poziom znajdował się nad mięchem. Do wody wrzucamy też liście laurowe i ziele angielskie. Całość gotujemy na małym ogniu przez około 3 godziny - mięso ma odpadać od kości. W połowie  tj. po około 1,5 godziny do wody wrzucamy przygotowane wcześniej warzywa, a 10-15 minut przed końcem gotowania czosnek i natkę pietruszki.
W trakcie gotowania wydziela się niezbyt przyjemny zapach, ale spokojnie, tragedii nie ma - da się przeżyć.
Powstały w ten sposób wywar przelewam przez sitko na gorąco wprost do wcześniej przygotowanych  słoików, po czym od razu zakręcam  żeby się zawekowały. Z powyższej porcji wychodzi około 5 słoików, które teraz  wystarczy schłodzić.  Rosołek bez pomocy żelatyny z zewnątrz samoistnie zmieni stan skupienia z płynnego w stały tworząc klarowną galaretę. W takiej formie produkt jest już gotowy do spożycia przy czym ja osobiście dawkuję sobie tak, że jeden słoik starcza mi na 2-3 dni. W celu poprawienia walorów smakowych można galaretę zrosić kilkoma kroplami octu.
Co do odcedzonego wcześniej mięsiwa. Nogi raczej do niczego się nie nadają, to tylko skóra i kości, więc uciechę będzie miał pies sąsiadów, natomiast golonka to już  pyszne, pełnowartościowe mięsko - polecam.

Czy powyższa potrawa bogata w kolagen jest w stanie uleczyć każdy przypadek ? Wątpię, nie mniej jednak zanim wykręcisz numer  ortopedy warto najpierw jej spróbować bo może okaże się, że wizyta u lekarza będzie zbędna. 
 
Należysz do grupy zwolenników galarety z nóżek ? Uważasz że to właśnie dzięki niej stan Twoich stawów się poprawił ? A może masz zupełnie odmienne zdanie na ten temat ? Pozostaw ślad po sobie w postaci komentarza. Zależy mi przede wszystkim na komentarzach ludzi, którym galareta pomogła. Niech Wasz komentarz będzie świadectwem dla pozostałych, niezdecydowanych i bojących się.

Zdrówka życzę :-)


Treść była ciekawa ? Podziel się:

14 komentarzy:

  1. Rok temu w mojej jezdzie rowerowej cos sie zmienilo - niby nic, a jednak; zaczalem jezdzic z sakwami. Czyli wieksze obciazenie, ale nie az tak tragicznie. Wazniejsze moim zdaniem jest jednak to, ze sakwy wymusily na mnie bardzo delikatna zmiane pozyscji stopy na pedalach - minimalnie do przodu, aby nie uderzac pietami w sakwy. Zmiana prawie kosmetyczna, ale w niej wlasnie upatruje przyczyny mojej kontuzji kolana, jaka nawiedzila mnie juz po pierwszym weekendzie z sakwami. Kontuzja, ktora wyeliminowala mnie na chyba ze 2 miesiace z zycia (bo zycie bez roweru sie nie liczy).
    Poczatkowo odwiedziny u ortopedy - leczenie jakimis przeciwzapalnymi bzdetami i przeciwbolowymi prochami. Zero efektu. Potem cuda typu 4Flex. Bez efektu (ale moze za szybko chcialem efekt osiagnac). Przerzucilem sie na AnimalFlex. Przez pierwsze chyba 2 tygodnie tez zero efektu :(
    Wtedy Pawel podpowiedzial mi to, co wlasnie napisal na blogu.
    Taka kuracja to dla mnie jak nagroda bo uwielbiam golonke :) a swinskie nozki w przeciez wlasnie to (no prawie, bo mniej miesiwa, wlasciwie prawie w ogole). Jednak taka kuracja ucieszyla mnie a nie obrzydzila jak niektorych. Jako, ze bylem akurat na wakacjach u tesciow, poszlo zamowienie do tesciowej na codzienna porcje swinskich nozek. Wcinalem to poczatkowo w postaci galarety, na zimno z dodatkiem octu (niewielka ilosc, bo wieksza jest podobno szkodliwa na cos tam). ALe na zimno srednio mi to smakowalo. Zaczalem wiec spozywac to na cieplo tak jak golonko. Ja w przeciwienstwie do Pawla zajadalem sie wszsytkim co dalo sie zjesc - sciegna, chrzastki, skora - zostawaly tylko gole kosci. Jadlem to tez dlatego, ze mi to po prostu smakuje :) Potem do rosolku dodawalem kluski slaskie (moja tesciowa robi zajefajne kluski slaskie :) ) i wciagalem caly rosolek. Delicje :)
    Ale co najwazniejsze - po kilku dniach od pierwszej dawki cudownego eliksiru zaczalem czuc poprawe a po tygodniu lub dwoch (juz nie pamietam) wrocilem na rower!
    Czy to byl efekt placebo? Nie sadze. Jesli efektem placebo mozna zalatwic cholerny bol wiezadla / sciegna to niech to nawet bedzie placebo - wazne, ze dziala.
    Nie bede nikogo namawial na sile - po prostu potwierdam tylko, ze jestem zywym dowodem na to, ze kuracja Pawla dziala.
    Ktoz moze powiedziec, ze to glupie, ale jak to mowia - jesli cos jest glupie, ale dziala, to nie jest glupie :)
    Poniewaz przez zime odpuscilem swinki i zaczalem czuc stawy kolanowe, a w maju czeka mnie duza wyprawa, to w garnku na kuchence wlasnie gotuje sie magiczny eliksir :)
    Polecam wszystkim, ktorzy maja problemy ze stawami.
    Pawel - jeszcze raz dzieki za Twoja rade.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie zaczynam gotować. Hmm, w sklepie mięsnym, pracuje babka, jej mąż to piłkarz. Ona gotuje mu na kurzych łapach. Ponoć lepsze niż świńskie. Mają więcej tego czegoś na stawy. Też miał jakieś problemy z kolanami, i tym go wyleczyła, po 2 miesiącach prawie go nie bolało. A dlaczego sama galareta? Pewnie obrzydliwe. Z mięsem nie robisz?
    Grathon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może być z mięsem jak najbardziej. Ja tak napisałem bo tak robię i wiele osób woli taką klarowną galaretę, bez tłustości. Wcale nie jest obrzydliwe, a jak skropisz sobie delikatnie octem to wręcz bardzo dobre. Grathon tak poza tym to staraj się jeść galaretę regularnie, jestem bardzo ciekawy co z tego wyniknie. Nie martw się - na pewno nie zaszkodzi :-)

      Usuń
    2. Więc tak. Coś mi wyszło z tego. Na próbę 5 miseczek. Mięsa nie tknę. Od małego nie wchodziło mi gotowane mięso. Galaretka się ścięła. Po pracy spróbuję zjeść, tak z rana jakoś mnie cofa :) Szukam w śród znajomych, kogoś kto regularnie je robi, podepnę się do interesu. Jednak że, znowu są głosy, że galareta na rabkach jest lepsza. I że lepiej mi wejdzie niż wieprzowe. Moja galareta jest brązowa, ale jest dużo przypraw. Jak zawsze w moich daniach :)
      Grathon.

      Usuń
    3. No i tak z miesiąc, ze dwa się tym zajadaj regularnie i zobaczymy. Czekam na efekty - czy pomogło czy nie :-)

      Usuń
  3. Sam wprawdzie nie regularnie ale od czasu do czasu stosuję taką smaczną kurację, bardziej profilaktycznie niż w celu leczenia konkretnego urazu. Czasami u mnie też pojawiał się ból kolana, głównie w czasie dłuższych wypraw rowerowych, ale był to ból niewielki i nie występował często. Przy okazji wizyty u ortopedy, związanej z innym urazem (skręceniem kostki) wspomniałem o tym pani doktor i sama zaleciła mi galaretę. Zastosowałem i czasami dalej aplikuję ten "lek", od mniej więcej półtora roku nie pojawił się już ten ból, chociaż na rowerze nie jeżdżę wcale mniej,
    Zamiast octu polecam sok z cytryny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam, polecam ortopedę dr Chalskigo z centrum medycznego.
    http://www.goldenmed.pl/serock2/pacjenta
    Pomógł mi po kontuzji która nabyłem podczas meczu. Skręciłem kolano. Na przyszłość dr polecił mi
    wzmocnienie kolan bo ja stwierdził nie są mocne. Zalecił jazdę rowerem. Trochę byłem zaskoczony ale podobno dobrze dobrany (wzrost) może pomóc w ich umocnieniu.

    OdpowiedzUsuń
  5. W zeszłym roku jadłam przez pół roku galaretę z mięsem, pomogło! Smakuje tylko przez kilka tygodni, potem nie da się na nią patrzeć i trzeba traktować jak lekarstwo. Zjeść i zapomnieć. Skropić cytryną lub octem jabłkowym. Podobno z kurzych łapek jeszcze lepsza, ale ja takiej nie jadłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że z kurzych łapek ma mniej kolagenu i nie będzie tak dobrze działała.
      Ja galaretę podgrzewam sobie w kubeczku, dodaję troszkę soli, sporo pieprzu i wypijam na gorąco - smakuje wyśmienicie. Na zimno faktycznie po krótkim czasie się nudzi i trudno się na nią patrzy :)

      Usuń
  6. Bardzo pomocny wpis.
    Ja również jestem w trakcie kuracji 'kurzymi łapkami'. Gotuje je tak samo jak ty + udko skóry żeby było więcej mięsa. Potem obieram łapki,mięsko, kroje wszystkie warzywa które gotowały się w garze, dodaje puszkę groszku, puszkę kukurydzy (a nawet kalafior). Jeśli chodzi o przyprawy to standardowo, jednak dodaje jeszcze kilka kropel sosu sojowego, wywar ciemnieje i jest jakiś taki bardziej apetyczny niż zwykle.
    Taką warzywną zupkę również wekuję i jem codziennie jedną miskę. Po 3 garze ( około 2 tygodnie), nie chcę zapeszać, ale zauważyłam już pierwsze efekty. Kolana nie chrupią tak wściekle i bolą mniej po rolkach. Dam jeszcze znać o efektach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. udko skóry to oczywiście udko z kury :D

      Usuń
    2. W przypadku kurzych nóżek raczej nie ma tyle kolagenu co przy świnkach - to łatwo stwierdzić, bo co się bardziej klei w rekach to ma więcej kolagenu (oczywiście pomijam tutaj Butaprem ;) ).

      Usuń
  7. A ja czasami jem galaretkę i żelki, bo jest tam żelatyna. Wiem, że to w ogóle nieporównywalne z galaretą,ale myślę sobie, że może zawsze coś...

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo często robię galaretę z świńskich nóżek a zacząłem kiedy kolana dały znać o sobie (można powiedzić dużo jeżdżę na rowerku )Efekt jest znakomity ,bóle kolan ustały i nic już nie trzeszczy :) . Do przepisu mogę dodać od siebie ...lepiej się rozgotują nóżki jeśli dodamy pół łyżeczki witaminy C (ja dodaję kwas L-askorbinowy - który spożywam codziennie,gdyż organizm łatwiej przyswaja kolagen. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz :-)
Uwaga ! Na blogu działa spamowstrzymywacz (spam = linki do stron komercyjnych, komentarze typu "wspaniała stronka, zajrzyj na moją WWW", zaproszenia do udziału w konkursie itp.).