Baner

Slideshow Image 1 Slideshow Image 2 Slideshow Image 3 slideshow slideshow slideshow slideshow
"Przygoda szuka tylko tych, którzy pozwalają ponieść się jej w bezkresną i niewiadomą dal..." - Karol Waszkiewicz

czwartek, 20 kwietnia 2017

Twierdza Dęblin.



Byłem tu (oczywiście rowerem) równo dwa lata temu. To znaczy, wówczas jedynie pocałowałem klamkę przy bramie. Cały kompleks mieści się na terenie należącym do wojska, a co za tym idzie, normalne jego zwiedzanie nie wchodzi w grę. Podobno skrzykiwane są co jakiś czas grupy chętnych i razem z przewodnikiem można twierdzę zwiedzić, ale nigdy się tym szerzej nie interesowałem. Aż tu nagle... okazja sama do mnie zapukała :-) ... Na pewnym forum motocyklowym przeczytałem informację, że 2 kwietnia motonici organizują w Dęblinie rozpoczęcie sezonu. Jedną z atrakcji miało być właśnie zwiedzanie twierdzy. Takiej okazji nie mogłem przepuścić :-)


Twierdza Dęblin (d. Iwangorod) została wybudowana w pierwszej połowie XIX wieku. Wybudowali ją co prawda Rosjanie, ale myśl i założenia taktyczne były polskie, bo tak naprawdę to Polacy chcieli ją wybudować. Historia twierdzy w XIX wieku jest praktycznie... żadna, bo tak naprawdę niewiele się działo. Prawdziwa, bojowa jej historia zaczęła się podczas I Wojny Światowej. Śmiało można powiedzieć, że wówczas jako obiekt militarny spełniła swoją rolę. Pomijam tu kwestie, że tak powiem... patriotyczne, bo to zupełnie inny temat. Polska będąca wtedy pod zaborami nie istniała, a my jako naród występowaliśmy w różnych armiach. Tragedią dla nas było to, iż stojąc po różnych stronach barykady, nosząc rożne mundury, strzelaliśmy do siebie nawzajem.
Kolejna historia to oczywiście II Wojna Światowa. Wtenczas twierdza posłużyła bardziej jako ośrodek mobilizacyjny. Tu wojsko się mobilizowało i stąd wojsko poszło na front. Najczarniejszy okres twierdzy to lata 41-44 czyli czas funkcjonowania stalagu 307. Przewinęło się przez niego plus minus sto parę tysięcy jeńców. Głównie Rosjan, ale też Francuzów i Włochów. Stalag 307 nie był stricte obozem masowej zagłady, ale na skutek nieludzkiego traktowania, ciężkiej pracy, głodu i chorób szacuje się, że zginęło w nim około 80 tysięcy internowanych.

   Pałac komendanta to zdecydowanie jeden z ciekawszych obiektów na terenie twierdzy. Budynek w przeszłości pełnił rolę reprezentacyjną. Chodziło oczywiście o to, by komendant miał gdzie mieszkać i przyjmować oficjeli. Jednym z najznamienitszych gości był sam car Mikołaj II przebywający tu z dwudniową wizytą w listopadzie 1914 roku. Podejmował go wtedy ówczesny komendant generał von Schwarz. Car jednak tu nie spał... nie wiadomo dlaczego, być może czegoś się obawiał. 

W czasach świetności wokół pałacu rozciągał park w stylu angielskim, a teren wokół ogrodzony był metalowym płotem. Po roku 1915 po wejściu Austriaków park zniszczono, reszty dopełnili szabrownicy rozkradając co się dało. Szczęśliwym trafem uchowały się żeliwne, bogato zdobione schody widoczne za moimi plecami i jest to oryginalny element dawnego pałacu.

Naprzeciw pałacu komendanta znajduje się najstarszy budynek twierdzy - dawna piekarnia i spichlerz zbudowane w stylu neogotyckim. 

Miejsce po cerkwi, która została rozebrana w 1968 roku. Okoliczni mieszkańcy wykupili pozostałości świątyni jako materiał budowlany. Z różnych opowiadań wiadomo, że ci, którzy posiłkowali się przy budowie własnych domów cegłą z cerkwi, w przeciągu niedługiego czasu w rozmaity sposób kończyli żywot. Coś na kształt klątwy.
W czasach późniejszych fundamenty były wykorzystywane jako podwyższenie dla trybuny przed którą paradowało wojsko. 

Św. Barbara, opiekunka nie tylko górników, ale ogólnie rzecz biorąc patronka zawodów trudnych czyli np: żołnierzy, saperów itp.

Wycofujący się w 1915 roku Rosjanie niszczyli wszystko jak leci. Wysadzili w powietrze szereg obiektów, m. in. Bramę Warszawską oraz część fortu. Widoczna na zdjęciu Brama Lubelska cudem zachowała się w stanie nienaruszonym. Dlaczego tak się stało ? Wewnątrz znajdował się św. Aleksander - nie wiem czy w formie rzeźby czy może ikony - nie dopytałem. W każdym bądź razie Rosjanie nie niszczyli obiektów sakralnych, a za taki najwyraźniej uznali bramę.

Wnętrze Bramy Lubelskiej, przez Rosjan nazywanej Aleksandryjską.

   


Na Bramę Lubelską jest możliwość wejścia, ale radzę z tym uważać. Na samej górze brak jest jakichkolwiek zabezpieczeń, a jest dość wysoko. Na oko jakieś trzy piętra w dół.


Długość dęblińskiej cytadeli wynosiła półtora kilometra. Wynosiła - bo w 1939 roku na północno wschodnie skrzydło spadła bomba niszcząc je. 
Na zdjęciu jej południowy fragment.


Swoje 5 minut miał też w Twierdzy Dęblin Romuald Traugutt. Przyszły generał i przywódca Powstania Styczniowego odbywał tu w 1853 r. służbę wojskową.

Ślady po dawnej strzelnicy.

  
Ponieważ motocykliści mieli tego dnia bardzo napięty plan, to i zwiedzanie musiało się odbyć na szybko. Sam nasz przewodnik stwierdził, że to co nam opowiedział, to telegraficzny skrót. Cieszę się jednak, że i tyle udało mi się zobaczyć... i to jak na początku napisałem, temat twierdzy wyszedł całkiem przypadkiem. Może w przyszłości znów równie spontanicznie uda się tu zawitać :-)

Na koniec drogą nr. 801 podjechałem moją ryczącą dwukółką zobaczyć Bramę Lubelską z zewnątrz. I... natychmiast przypomniały mi się opowieści mojego szwagra, który tu, w dęblińskiej J.W. odbywał w latach 80 służbę wojskową. Byłem wtedy gówniarzem, ale pamiętam dokładnie jak On wyjątkowo często, wprost z jednostki przyjeżdżał do mojej siostry :-) Stare dzieje... później opowiadał, że zawsze uciekał na lewiznę kolejowym mostem przez Wisłę w stronę Zajezierza - bo tamtędy było dużo bliżej. Ciekawe którędy opuszczał mury jednostki ? Może właśnie Bramą Lubelską ? Muszę podpytać :-)

    Brama Lubelska, widok od strony szosy nr. 801 prowadzącej do Puław.

Pomnik poświęcony żołnierzom 15 Pułku Piechoty Wilków poległym w walce o niepodległość Polski w latach 1792-1945. 


 

Treść była ciekawa ? Podziel się:

2 komentarze:

  1. Miło powspominać stare(nie powiem dobre)czasy,choć będąc tam na dłużej jakoś nie zauważałem piękna tej budowli.Jeśli chodzi o sposoby wydostania się z twierdzy to wyjście Bramą Lubelską było dość ryzykowne(warta,biuro przepustek i jeszcze ten most)ale bywało.Najczęściej jednak wymykałem się tajnym przejściem nad Wisłę i brzegiem do mostu kolejowego bądź też drogowego.

    OdpowiedzUsuń
  2. najlepsze wyjście z koszar odbywało sie wałem prowadzącym w kierunku stacji kolejowej.tzw droga na "metę do Jana"

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz :-)
Uwaga ! Na blogu działa spamowstrzymywacz (spam = linki do stron komercyjnych, komentarze typu "wspaniała stronka, zajrzyj na moją WWW", zaproszenia do udziału w konkursie itp.).