Baner

Slideshow Image 1 Slideshow Image 2 Slideshow Image 3 slideshow slideshow slideshow slideshow
"Przygoda szuka tylko tych, którzy pozwalają ponieść się jej w bezkresną i niewiadomą dal..." - Karol Waszkiewicz

sobota, 30 sierpnia 2014

Regeneracja w trasie, czyli spokojny sen sakwiarza


Zapewne każdemu przydarzyła się zarwana czy nieprzespana noc. Czy to zakuwając do egzaminu, czy bawiąc się do rana na weselu. Następnego dnia, ciężko wytrzymać do wieczora bez choćby króciutkiej drzemki. Do tego często dochodzą bóle głowy, problemy z koordynacją, spowolnione reakcje i ogólne wycieńczenie. Być może nie każdy wie, że sen jest nam tak samo potrzebny do życia, jak picie czy jedzenie. Regularne pozbawianie się snu prowadzi do....  śmierci. Na ten przykład: znany jest przypadek kibica z Chin Jianga Xiaoshana, który zmarł po 11 dniach bez snu. Podobno nie kładł się w nocy spać, by móc oglądać mecze Euro 2012.
Jeżeli do nieprzespanej lub zarwanej nocy dojdzie wysiłek w postaci 6 czy 7-godzinnej jazdy na rowerze, to na efekty nie trzeba będzie długo czekać. Nawet najwspanialsza wyprawa zakończy się sromotną porażką. Aby tak się nie stało, warto dużo wcześniej zadbać o właściwą regenerację.

HOTELE, MOTELE, PENSJONATY, KWATERY PRYWATNE

To bez wątpienia najwygodniejsza, ale też i najdroższa opcja spania w trasie. Wybierając ten wariant, możemy zapomnieć o ciężkim ekwipunku jaki normalnie przyszło by nam targać codziennie z miejsca na miejsca. Wystarczy minimum w postaci pasty i szczoteczki do zębów. 
Przed wyjazdem koniecznie zaplanuj poszczególne noclegi, zwłaszcza jadąc przez tereny, gdzie nie widzi się na każdym kroku tablic z napisem "wolne pokoje" jak w górach czy nad morzem. Z kolei w szczycie sezonu, albo podróżując przez okolice szczególnie atrakcyjne turystycznie, warto wcześniej zarezerwować miejsce  Jadąc w ciemno może się okazać, że nic się nie trafi, albo nie będzie wolnych miejsc i chciał nie chciał przyjdzie spać na ławce w parku.

  Słowackie Tatry, Liptowski Mikulasz. prywatna kwatera u pani Evy Križkowej.

Powyższa opcja bez wątpienia komfortowa ma jedną bardzo poważną wadę, o której wiedzieć musisz.   To co pozornie pewne, bo z góry zaplanowane, może być przyczyną kłopotów. Załóżmy, że pierwszy nocleg zaplanowaliśmy 100 kilometrów od punktu startu. Przy dobrej pogodzie, sprzyjającym wietrze dystans ten pokonamy nie licząc postojów w 4 do 5 godzin. Przyjmując, że wyjechaliśmy powiedzmy o godzinie 8 rano, metę tego odcinka osiągniemy wczesnym popołudniem, czyli zbyt wcześnie. Co robić przez resztę dnia ? Nie wiem, ale taki scenariusz jeszcze da się przeżyć. Gorzej, jeżeli  przyjdzie jechać w warunkach skrajnie ciężkich, przy silnym czołowym wietrze, deszczu, do tego trapieni awariami sprzętu. Te same 100 kilometrów może stać się barierą nie do pokonania. Co wtedy ? Ponownie ławka w parku.

NA DZIKO

Bardzo popularna forma wśród rowerowych włóczykijów. Nie jesteśmy niczym ograniczeni, czy danego dnia pokonamy 50 czy 150 kilometrów, nie ma najmniejszego znaczenia. Po prostu rozbijamy się tam, gdzie zastanie nas zmrok. Poszukiwania odpowiedniego miejsca pod namiot trzeba rozpocząć około godzinę, dwie przed zapadnięciem ciemności. Ze względów bezpieczeństwa proponuję zastosować się do kilku prostych zasad:

 Ludzie bezdomni - czyli nocleg na dziko w miejscowości Melk w Austrii.

  • MIASTA OMIJAJMY SZEROKIM ŁUKIEM - w miarę możliwości, im dalej od wielkich aglomeracji tym lepiej. Warto to wcześniej zaplanować, bo w betonowej dżungli ciężej znaleźć coś ustronnego niż na prowincji.   
  • BĄDŹ JAK PARTYZANT - to nie żart, w wielu krajach Europy zachodniej noclegi na dziko są zabronione, jednak jak widać na przykładzie wielu sakwiarzy, spać na dziko można wszędzie. Oczywiście należy to robić w sposób dyskretny. Konflikt ze stróżami prawa to jedno, drugie to nieproszeni goście i nie mam tu na myśli przypadkowego zwierzaka, przywiedzionego zapachem naszych kanapek. Im mniej osób wie o naszym pobycie, tym lepiej. Nie wypytujmy wszem i wobec miejscowych o możliwość rozbicia namiotu, nie paradujmy dumnie środkiem wsi zwracając na siebie uwagę. Takie postępowanie to proszenie się o kłopoty, zwłaszcza gdy podróżujemy samotnie. 
  • ODPOWIEDNIE MIEJSCE - tu mamy bardzo duże pole do popisu. Można zaszyć się w lesie, w wysokiej trawie, ukryć za kopcem siana, można spać pod mostem, albo w pustostanach, pagórkowate ukształtowanie terenu też pomoże. Praktycznie rzecz biorąc ograniczeniem jest tu tylko i wyłącznie nasza wyobraźnia. Ważne, aby nie być widocznym z drogi.

Krótka drzemka przed marketem w Zamościu.

  • KIEDY JUŻ ROZBIJEMY OBÓZ - znaleźliśmy idealne miejsce. Super, jednak aby noc upłynęła bez zakłóceń warto także i na tym etapie zachować się właściwie. Nie hałasujmy nadmiernie, nie śmiećmy, nie rozpalajmy ognisk - w nocy przy dobrej pogodzie ogień widoczny jest z odległości wielu kilometrów. Nazajutrz pozostawmy miejsce w takim stanie w jakim go zastaliśmy.
W kwestii spania na dziko to z grubsza tyle. Powyższe wskazówki to klucz do bezproblemowych nocy, a co za tym idzie właściwej regeneracji zmęczonego całym dniem jazdy ciała.

NOCLEGI NA GOSPODARZA   

Jeżeli powyższe rady nie przekonały Cię do biwakowania na dziko, podróżujesz samotnie i nie czujesz się pewnie, to może spanie "na gospodarza" bardziej przypadnie do gustu. Ten sposób to połączenie dwóch pierwszych opcji. Bezpieczeństwa pensjonatu czy kwatery prywatnej z niezależnością noclegów na dziko. O co chodzi z tym gospodarzem i z czym to się je ? Najzwyczajniej trzeba, że tak powiem wprosić się (lub dać się zaprosić) do naszego wspomnianego gospodarza. Dla niektórych być może będzie to bariera trudna do pokonania. W sumie nie dziwię się, bo to trochę takie połączenie domokrążcy z żebrakiem. Mimo wszystko polecam spróbować, ryzykujemy co najwyżej tym, że pytana osoba odmówi, wtedy grzecznie dziękujemy i jedziemy dalej.

 Nocleg w stodółce gdzieś na wschodzie Polski.

Ktoś kto zgodzi się nas przyjąć, robi to z własnej i nieprzymuszonej woli i zapewne jest to dla niego tak samo ciekawe doświadczenie jak i dla nas. Ludzie są zazwyczaj przyjaźnie nastawieni, a dziwoląg na rowerze dodatkowo wzbudza ciekawość.
  • POSZUKIWANIE GOSPODARZA - w fazie szukania lepiej zwracać uwagę na skromne zagrody, im ludzie biedniejsi tym bardziej gościnni. Bogate snobistyczne wille lepiej omijać z daleka. Można próbować też szczęścia na plebaniach. Pukanie do drzwi to nie najlepszy pomysł, znacznie lepiej jeżeli zostaniemy zauważeni przez potencjalnego gospodarza, który akurat jest na podwórku. Jeżeli dodatkowo wykaże zainteresowanie, to mamy już z górki. Teraz wystarczy z uśmiechem na twarzy wyśpiewać: skąd, dokąd, dla czego, że tu na podwórku w namiocie i na jedną noc.
  • MAMY JUŻ MIEJSCÓWKĘ, CO DALEJ - ludzie są zazwyczaj bardzo pozytywnie zaskoczeni. Zdarza się, że jesteśmy zapraszani na kolację, na grilla, często gospodarz ugaszcza piwem lub częstuje trunkami własnej roboty i pozwala skorzystać z łazienki. Pamiętam jedną panią z Mazur, która przyjęła nas, ale nie pozwoliła rozbić namiotów tłumacząc.... że syn wyjechał na studia i nie ma sensu żeby pusty pokój się marnował :) Zawsze w takich przypadkach odmawiam kurtuazyjnie dwa lub trzy razy, ale jeżeli gospodarz nalega, to nie dajmy się prosić. Lepiej tak, niż mielibyśmy urazić naszego dobrodzieja. 

Nocleg na tyłach gospody w miejscowości Braunau w Austrii. Do zdjęcia wspólnie z nami pozują Ryszard i Janusz, Polacy pracujący w miejscowej fabryce.

  • ROZMOWA - ciekawość, ludzka rzecz, więc nasz nowo poznany gospodarz najzwyczajniej w świecie jest ciekawy nas i naszej podróży. Standardowo padają pytania o cel wyprawy, co żona lub mąż na to, a czy mamy dzieci, a czy nie tęsknią, a czym się zajmujemy na co dzień,  a jakie przygody nas do tej pory spotkały itp, itd. Na wszystkie pytania grzecznie odpowiadajmy (czasem już do znudzenia). W rozmowie z gospodarzem unikajmy tematów drażliwych jak polityka czy rola kościoła w państwie . Lepiej zapytać np: o ciekawostki turystyczne w okolicy, które warto zobaczyć. Każdą osobę da się w zakresie zainteresowań w pewnym stopniu wybadać, a rozmowę skierować na odpowiednie tory.
  • SZACUNEK PRZEDE WSZYSTKIM - zawsze szanujmy reguły panujące w danym miejscu. Jeżeli gospodarz wyraźnie wskaże nam miejsce pod namiot to tam się rozbijmy (choć być może wybralibyśmy inne miejsce).  Nie żądajmy niczego więcej ponad to o co poprosiliśmy. Jasne, można grzecznie poprosić o podładowanie baterii w telefonie czy aparacie, ale nic ponad to. Miejsce w którym się losowo znaleźliśmy to nie darmowa noclegownia (choć w większości przypadków taką jest). W dobrym tonie jest zaproponowanie drobnej pomocy w gospodarstwie. Szacunek dla gospodarza to też przyjęcie jego zwyczajów. Jeżeli trzeba walnąć kielicha, walnijmy, jeżeli trzeba zjeść coś, na widok czego robi się nie dobrze, to chociaż spróbujmy. Nie przyzwyczajajmy się do dobrego. Po kilku wspaniałych noclegach, gdzie niejako byliśmy rozpieszczani może trafić się i taki, gdzie poza miejscówką pod namiot nie dostaniemy nic więcej. Dla jednych szczytem gościnności będzie wspomniana miejscówka, dla drugich suto zastawiony stół.

  We wsi Sufczyna (woj. podkarpackie) dostaliśmy od sołtysa świetlicę do dyspozycji.

  • PODZIĘKUJ ZA GOŚCINĘ - przed odjazdem jeszcze raz za wszystko podziękuj. Jeżeli gospodarz wyrazi chęć, wymieńcie się adresami i zrób pamiątkową fotkę. Później zdjęcie czy kartkę z podróży wyślesz pod podany adres. Miłym gestem jest pozostawienie pamiątki. Może to być wspomniana fotografia, albo gadżet związany z Polską (w przypadku podróży zagranicznych) lub regionem z którego pochodzimy.  

PODSUMOWANIE

Mam nadzieję, że powyższe zestawienie przybliżyło Ci co nie co noclegową logistykę, na koniec jeszcze  krótka podsuma.  Z punktu widzenia długodystansowego turysty rowerowego, najbardziej wskazana jest  metoda druga lub trzecia, czyli na dziko lub na gospodarza. Jedna i druga ma swoje plusy i minusy.
Na dziko - pełna swoboda, nie musimy się nikomu podporządkowywać, nie musimy się produkować na jakieś sztuczne uśmiechy czy rozmowy, ani nie musimy robić tego co wypada. Z drugiej strony, podczas takich noclegów sami musimy zadbać o swoje bezpieczeństwo.
Na gospodarza - tu obowiązuje nas już wyżej wymieniona etykieta. Nie zawsze dana osoba przypadnie nam do gustu, nie zawsze panujące w danym domu zasady będą tymi, które my akceptujemy. Z tym trzeba się pogodzić i umieć dostosować.
Zaletą bez wątpienia jest to, że tylko w ten sposób poznamy kulturę zwiedzanego kraju. Brak kontaktu z miejscowymi powoduje, że dany kraj czy region możemy ocenić jedynie na podstawie własnych, czasem błędnych spostrzeżeń.
Ostatnia opcja czyli wszelkiego rodzaju płatne, zorganizowane noclegownie. Nie sprawdzą się na długim, wielodniowym wypadzie, nie polecam. Z takiej formy noclegu możemy skorzystać jedynie na krótkich 2-3-dniowych wycieczkach. Zaletą na pewno jest fakt, że możemy cieszyć się jazdą "na lekko" bez ciężkiego ekwipunku.


2 komentarze:

  1. Cześć
    Nurtuje mnie tylko jedno pytanie. Mianowicie co robisz lub jak zabezpieczasz rower na noclegu na dziko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć
      Na początku się bałem. Wymyślałem jakieś zabezpieczenia, alarmy, gary kładłem tak, żeby narobiły hałasu :) Dziś już się w to nie bawię. Nie robię nic, kładę rower obok namiotu i idę spać. Przywykłem. Tak naprawdę, jeżeli znajdziesz dobrą kryjówkę, to nie ma się czego obawiać. Trzeba by wyjątkowego pecha by coś się stało.
      Pozdrawiam.

      Usuń

Dzięki za komentarz :-)
Uwaga ! Na blogu działa spamowstrzymywacz (spam = linki do stron komercyjnych, komentarze typu "wspaniała stronka, zajrzyj na moją WWW", zaproszenia do udziału w konkursie itp.).