Dzisiejsza trasa to przykład pełnej spontaniczności z mojej strony. Wcale nie miałem zamiaru jechać tam gdzie pojechałem, ani nie byłem na to przygotowany - co zobaczyć, ciekawostki, historia itp. Pierwotnie miałem w planie pojechać pociągiem do Skarżyska Kamiennej, ale tenże w ostatniej chwili mi zwiał, no i żeby nie tracić niedzieli wybrałem przeciwległy kierunek czyli Warkę. Mimo zerowego przygotowania wycieczka wyszła całkiem fajna i myślę, że ciekawa.
Po godzinnej podróży moje stopy stanęły na ziemi wareckiej. Pierwsze co przyszło mi na myśl to rynek. Byłem w Warce setki razy, głównie służbowo i przejazdem, ale wareckiego rynku nie widziałem nigdy. Teraz nareszcie będzie ku temu okazja - bez pośpiechu, turystycznie...czyli tak jak lubię :-)
Kilkanaście minut później stałem przed okazałym pomnikiem Stefana Czarnieckiego. Ów pomnik to pamiątka po wygranej bitwie jaką hetman stoczył ze Szwedami w 1656 r. Rynek sam w sobie jakoś nie rzucił mnie na kolana, owszem schludny, ale czy jakoś szczególnie piękny ? - widywałem ładniejsze. Pozytywne wrażenie dla odmiany wywarła na mnie remiza Ochotniczej Straży Pożarnej. Przyzwyczaiłem się już, że budynki OSP z reguły są zaniedbane. Wareccy strażacy w tym względzie mogą czuć się wyróżnieni.
Po godzinnej podróży moje stopy stanęły na ziemi wareckiej. Pierwsze co przyszło mi na myśl to rynek. Byłem w Warce setki razy, głównie służbowo i przejazdem, ale wareckiego rynku nie widziałem nigdy. Teraz nareszcie będzie ku temu okazja - bez pośpiechu, turystycznie...czyli tak jak lubię :-)
Kilkanaście minut później stałem przed okazałym pomnikiem Stefana Czarnieckiego. Ów pomnik to pamiątka po wygranej bitwie jaką hetman stoczył ze Szwedami w 1656 r. Rynek sam w sobie jakoś nie rzucił mnie na kolana, owszem schludny, ale czy jakoś szczególnie piękny ? - widywałem ładniejsze. Pozytywne wrażenie dla odmiany wywarła na mnie remiza Ochotniczej Straży Pożarnej. Przyzwyczaiłem się już, że budynki OSP z reguły są zaniedbane. Wareccy strażacy w tym względzie mogą czuć się wyróżnieni.
Pomnik na cześć lotników polskich walczących na frontach II Wojny Światowej.
Rynek w Warce z posągiem Stefana Czarnieckiego na pierwszym planie i ratuszem miejskim z prawej.
Okazała remiza z fantazyjną wieżą zegarową z której codziennie w południe rozbrzmiewa hymn Warki.
Degustację wareckiego piwa pozostawiam sobie na kiedy indziej i ruszam drogą nr 736 w kierunku Rozniszewa i dalej Mniszewa. Trochę dłuższy postój zaplanowałem sobie właśnie w Mniszewie. Tu, przy głównej drodze od lat funkcjonuje Skansen Bojowy I Armii Wojska Polskiego. W miejscu dawnych pozycji obronnych z sierpnia 1944 r. stoją udostępnione do zwiedzania eksponaty. Teren nie jest w żaden sposób ogrodzony, i teoretycznie można sobie tu swobodnie wejść. TEORETYCZNIE - bo w godzinach urzędowania skansenu wstęp jest płatny. Mało tego, nad kasowym okienkiem widnieje informacja o kategorycznym zakazie wstępu poza godzinami otwarcia pod groźbą interwencji Policji.
Mnie nieświadomie udało się zwiedzić skansen za darmoszkę - było jeszcze "zamknięte" :-) Nawet nie przyszło mi do głowy, że może to coś kosztować, bo dawniej nie było tu żadnych opłat, wiem bo bywałem wielokrotnie. Wspomnianą karteczkę zobaczyłem dopiero przy wyjściu - na szczęście Policja z kajdankami na mnie nie czekała :-)
Rozniszew - kopiec gen. Tadeusza Kościuszki usypany przez miejscową ludność w 1917 r. w setną rocznicę jego śmierci i na pamiątkę pobytu generała w tym regionie w czasie Insurekcji 1794 roku.
Marzenie złomiarza czyli 30 ton żywej wagi przy drodze w Mniszewie. Słynny T-34 w całej okazałości. Na tamte czasy była to bardzo nowoczesna konstrukcja. Wysokoprężny 12-cylindrowy silnik o pojemności 38,88 litra, był w stanie rozpędzić pojazd na równej drodze do około 50-60 km/h. Dla porównania niemieckie Tygrysy jeździły o połowę wolniej. Pochyły pancerz od którego kule odbijały się rykoszetem nie jednej załodze uratował życie.
Nie na darmo mówi się, że ten czołg wygrał II Wojnę Światową.
Nie na darmo mówi się, że ten czołg wygrał II Wojnę Światową.
Tuż obok w skansenie na niewielkim wzniesieniu zobaczymy więcej wojennych eksponatów.
Radziecka Katiusza na podwoziu Zisa.
W pojeździe uchował się jeszcze silnik, nadal działający układ kierowniczy, a w kilku oponach powietrze !!! - możliwe, że oryginalne sprzed 70 lat !!! - kiedyś wszystko było robione solidnie.
Kolejny T-34 tym razem w naturalnej scenerii.
Przez otwarty właz można zajrzeć do środka. Jest i warecki specjał :-)
W skansenie odtworzono fragmenty oryginalnych transzeji łączących stanowiska ogniowe.
Skansen w cieniu drzew bardzo przyjemnie się zwiedza. Przed wejściem znajdziemy garść informacji o historii tego miejsca i toczonych tu walk. Pomiędzy eksponatami wytyczono wygodną ścieżkę, więc nie sposób coś pominąć. Całość da się spokojnie obejść w 30-40 minut. Ja robię to jeszcze szybciej bo jak wspomniałem, byłem tu już kilkakrotnie - chociaż rowerem po raz pierwszy :-)
Szosą nr. 79 ruszam dalej w kierunku pobliskiego Magnuszewa, który po kilku kilometrach mijam i tuż za ostatnimi zabudowaniami i CPN-em skręcam w prawo. O ile wcześniej na krajowej 79 był nieco większy ruch, to teraz mogłem spokojnie jechać środkiem jezdni bez obawy, że coś mnie rozjedzie. W tym miejscu moja trasa częściowo pokrywa się ze szlakiem niebieskim pieszym. To zdecydowanie najbardziej malowniczy odcinek podczas tej wycieczki. Wokół rozległe pola i łąki poprzecinane niezliczoną ilością zagajników. Gdzieniegdzie pojedyncze chałupy i niewielkie wsie, a wisienką na torcie jest uroczy Rezerwat Olszyny. W takiej pięknej scenerii docieram do głównego celu jakim są Studzianki Pancerne.
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela AD 1786 w Magnuszewie.
100% przyrody w przyrodzie...
...takich miejsc nietkniętych ludzką ręką jest tu więcej.
Wchodzący w skład lasów Puszczy Stromieckiej Rezerwat Olszyny.
Którą z dróg wybrać ?
T-34 nr. 217 z załogą. Styczeń 1945 roku.
Historia osadnictwa na terenie wsi Studzianki sięga XIV wieku, zaś pierwsze wzmianki pisane pochodzą z 1470 roku, konkretnie z dzieła Jana Długosza "Liber Beneficiorum" gdzie znajdziemy wzmiankę: "Studzonky, willa sub parochia eclesiae de Lyaszenice sita"...czyli "Studzianki, wieś położona w parafii Leżenice".
Przez wieki był to teren spokojny, dochodziło jednak w okolicy do potyczek. Podczas potopu szwedzkiego w 1656 Stefan Czarnecki nękał wojska margrabiego Fryderyka Badeńskiego, a pod karczmą w Studziankach wziął do niewoli 30 rajtarów wroga. Z kolei w czasie Powstania Styczniowego na północny zachód od Studzianek bronił się 300 osobowy oddział pułkownika Kononowicza otoczony przez dziesięć kompani i cztery szwadrony jazdy carskiej. Jednak to za sprawą wydarzeń z końca II Wojny Światowej wieś Studzianki przeszła do historii. To tu, w sierpniu 1944 roku, los rzucił 1 Brygadę Pancerną im. Bohaterów Westerplatte dowodzoną przez gen. Jana Mierzycana. Przeciwnikiem polskich czołgistów były doborowe niemieckie oddziały Dywizji Pancerno-Spadochronowej "Herman Göring", 19 Dywizja Pancerna i 45 Dywizja Grenadierów, które dążyły do likwidacji przyczółka warecko-magnuszewskiego. O zaciętości walk niech świadczy fakt, że Studzianki przechodziły z rąk do rąk aż 7 razy !
12 sierpnia 1969 roku w 25 rocznicę bitwy, wsi oficjalnie nadano nazwę Studzianki Pancerne.
Studzianki Pancerne. Pomnik-mauzoleum, a na nim kolejny T-34. Niemy świadek tamtych wydarzeń, i to w dosłownym tego sława znaczeniu. Historia czołgu o numerze 217 jest znana. Podczas walk dowodził nim porucznik Mateusz Lach. Był to pierwszy polski czołg, który wjechał do Studzianek.
Zdjęcie przekopiowane z tablicy informacyjnej przed pomnikiem.
Numery taktyczne czołgów od czerwca 1944 r. oznaczały: 1 cyfra - nr. pułku; 2 cyfra - nr. kompanii; 3 cyfra - kolejny czołg kompanii w/g plutonów, przy czym cyfry 1,4,7 oznaczały czołgi dowódców plutonów. Zatem podczas bojów o Studzianki, czołg 217 był wozem dowódcy 3 plutonu 1 kompanii 2 pułku I Brygady Pancernej im."Bohaterów Westerplatte"
Na terenie pomnika znajdują się tablice z nazwiskami żołnierzy polskich i radzieckich, którzy zginęli w bitwie o Studzianki. Większość Polaków poległych w walkach o przyczółek warecko-magnuszewski zostało pochowanych na cmentarzu w Magnuszewie. Prochy czerwonoarmistów znajdują się po drugiej stronie Wisły na cmentarzu w Garwolinie.
Studzianki Pancerne były ostatnim punktem tej wycieczki. Pozostał jeszcze powrót do Radomia i tu są dwie opcje do wyboru. Pierwsza - zielony szlak pieszy, który idealnie doprowadzi Was do stacji kolejowej we wsi Dobieszyn i dalej pociągiem do Radomia. Druga - powrót na kołach lokalnymi szosami przez: Moniochy, Głowaczów, Brzózę i Jastrzębię. Co prawda ze Studzianek do Radomia jest jeszcze 40 kilometrów do przejechania, ale droga nie jest ciężka. Jedynie na kilkukilometrowym odcinku Moniochy - Brzóza można spodziewać się nieco większego natężenia ruchu. Ja wybieram właśnie tę opcję i po niedługim czasie już bez dłuższych postojów docieram do Radomia.
Dystans dzisiejszej wycieczki w/g wskazań mojego cyklokomputera to 80 kilometrów. Trasa jest lekka, łatwa i przyjemna. Jeżeli nie jesteś jakoś specjalnie zapuszczony(a) fizycznie, to bez problemu dasz radę. Nieco ciężej może być na szlaku do Dobieszyna w przypadku pierwszej opcji powrotu, ale to już Twój wybór.
Treść była ciekawa ? Podziel się:
Bardzo fajny opis ciekawej wycieczki
OdpowiedzUsuńTrochę mam daleko ale muszę się do tych Studzianek koniecznie wybrać rowerem .
Pozdrawiam
Dziś miałem dzień z telewizyjnymi pancernymi. Muszę się tam kiedyś wybrać choć trochę daleko...
OdpowiedzUsuńJeżeli tak to może zainteresuje Cię inny mój wpis:
Usuńhttp://rowerem-za-grosze.blogspot.com/2015/11/zaganskie-lato-1965-roku.html#more