Baner

Slideshow Image 1 Slideshow Image 2 Slideshow Image 3 slideshow slideshow slideshow slideshow
"Przygoda szuka tylko tych, którzy pozwalają ponieść się jej w bezkresną i niewiadomą dal..." - Karol Waszkiewicz

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Wywiad z Leszkiem Szymczakiem



Niepozorny czterdziestolatek - skromny, ale wyróżniający się z tłumu. Spalone słońcem czoło inteligenta,  a przy tym wrodzona skromność. Prywatnie ojciec dwóch synów: Daniela 8 lat i Michała 12 lat, przeze mnie ochrzczony SUPER TATĄ. Za sprawą nietuzinkowych form wypoczynku jakie z powodzeniem funduje chłopakom, postanowiłem poświęcić mu troszkę czasu i miejsca na blogu. Niech służy za przykład dla innych, jak dobrze i budująco spędzić urlop z dziećmi - z dala od tabletów i srajfonów.

Pod koniec lipca cała trójka wyruszyła z rodzinnego Radomia do Warszawy.  Ich koncepcja zakładała przejechanie wzdłuż Wisły ze stolicy do Torunia. Czas na wykonanie zamierzonego planu - 5 dni. Niby nic wielkiego, tylko trzy stówki do przejechania, ale z ośmiolatkiem w zespole, już nie taka bułka z masłem. Wiem coś o tym, bo ostatnio wraz z córką (9 lat) eksplorowałem bieszczadzkie szlaki. Niełatwo zainteresować dziecko i nakłonić do wysiłku. 

Przed Wami zapowiadany wywiad z SUPER TATĄ:


Rowerem za grosze: Jak nastroje po powrocie ? Wypoczęliście już po wyprawie ?
Jak najbardziej.
Rzg: Skąd pomysł na takie wakacje ? Nie lepiej było poleżeć na plaży ?
Stanowczo nie, my nie jesteśmy typem tych co leżą. Nam chce się chcieć, a poza tym w kółko te same trasy, te same boiska, a tak życie dużo, dużo piękniejsze. 
Rzg: Zrobiliście wspólnie nie lada wyczyn. Głównie mam na myśli Daniela i Michała. Długo musiałeś ich namawiać na taką podróż ?
Nie. Oni chcieli sami
Rzg: Co zobaczyliście ? Miałeś zapewne jakiś plan - udało się go zrealizować ?
Jeśli chodzi o krajobrazy, to nic nie jest w stanie przygotować na prawdziwe widoki. Widoki prawdziwej przyrody - tak to nazwijmy. Nikt nas nie ostrzegł, że będziemy musieli hamować bo po drodze krajowej będzie przechodził bocian. Nikt nie mówił, że rano nas obudzi klekot czterech bocianów. Tak naprawdę nie mieliśmy żadnych planów, chcieliśmy tylko przejechać się, zobaczyć czy dotrwamy.
Rzg: W sensie sprawdzenia się ?
Sprawdzeniem się był już moment wejścia do pociągu, to była najgorsza chwila w całej wyprawie. Druga najgorsza chwila to było wyjście z pociągu. 
Rzg: Dlaczego, bo ciężki rower ? 
Nie, o matko i córko !... co my robimy ? (śmiech)  Każdy patrzył na nas jak na szaleńców, że my takie coś chcemy. 
Rzg: Taka wyprawa to ogromny wysiłek - zwłaszcza dla dziecka. Codziennie potrzebna jest porządna regeneracja, a jak regeneracja to wiadomo - sen. Gdzie spaliście ? 
Spaliśmy praktycznie wszędzie. Pięć noclegów, każdy na inny sposób. Pierwszy nocleg był zupełnie na dziko, w szczerym polu kukurydzy obok drogi... drogi dość uczęszczanej. Drugi na kompletnie pustym polu namiotowym, byliśmy jego jedynymi mieszkańcami. Trzeci nocleg był u gospodarzy, którzy nas ugościli, pokazali że tu się możemy rozbić, że tu jest łazienka, tu jest prąd. Oni nam się nie wcinali i my się im nie wcinaliśmy. Czwarty nocleg, spytaliśmy się w sklepie, czy jest tu jakieś pole namiotowe, po czym ludzie sami zadzwonili do jednego pana Janka, zaprowadzili nas, otwierając furtkę powiedzieli: Janek, tu są chłopaki, trzeba ich przenocować. Piąty nocleg już na prawdziwym kempingu z normalnymi prysznicami, z kamperami, z innymi namiotami...
Rzg: ...i zrobiliście furorę ?
Furorę robił Daniel. To było już w Ciechocinku, więc że tak daleko dotarł. Była pewna wymiana zdań, bo akurat spotkaliśmy się tam z ludźmi którzy jechali od Torunia do Puław. Też na rowerach z tym, że tam były cztery osoby dorosłe i jeden chłopak 17- letni. Wymieniliśmy informacje, wypytaliśmy się jak przed nami, oni z kolei nas...
Rzg: ...czyli takie rowerowe CB radio... mobile, mobile, jak ścieżka na Toruń ??? (śmiech)
á propos krokodyli. Inspekcja Transportu Drogowego w całym województwie mazowieckim ma na rejestracjach litery WR. Spotkaliśmy się z nimi w Płocku i specjalnie pytaliśmy czy są z Radomia czy tylko rejestracja radomska. Okazało się, że mazowieckie ITD ma siedzibę na Limanowskiego w Radomiu, stąd radomskie rejestracje. 
Rzg: Jakieś miłe, sympatyczne chwile. reakcje ludzi ?
Oj !... Miłych, sympatycznych chwil... To była jedna, wielka, miła chwila. Nie było ani jednego momentu, że się baliśmy, momentu zagrożenia, nie musieliśmy ani razu wyciągać apteczki i kluczy (przyp. red. narzędzi), jedyne co, to smarowaliśmy codziennie łańcuchy, zębatki. A wrażeń tysiące, tysiące: pole łabędzi na odnodze Wisły, 300-400 łabędzi w jednym miejscu - piękny widok, klekot bocianów był dla nas już normalny. 
Reakcje ludzi: nie spotkaliśmy się z ani jedną wrogą reakcją, że my jedziemy na rowerach, że my tarasujemy drogę. Naprawdę szczere uśmiechy ludzi z naprzeciwka, uchachani od ucha do ucha. Dzieci machały, my machaliśmy dzieciom. Jedna pani nas bardzo strąbiła i jeszcze wychyliła przez okno żeby nam pomachać. 
Rzg: Strąbienie w dobrym tego słowa znaczeniu ? 
W bardzo dobrym tego słowa znaczeniu. Nie wiem czy czytała o nas ?... bo to była tak dziwna reakcja, że szok. 
Rzg: Były chwile, kiedy mieliście ochotę rzucić to wszystko w cholerę, wsiąść do pociągu i wrócić do domu ?   
Były gorsze momenty, ale dzięki Bogu i partii te momenty zdarzały nam się naprzemiennie. Raz ja miałem kryzys, raz kryzys miał Daniel. Raz On miał dość, drugi raz ja miałem dość, więc że tak powiem, wspieraliśmy się nawzajem.  Zdarzało się, że super tata stawał się dzieckiem i był opiórkowywany za to, że czasami pojechał nie tak, a tam był zakaz wjazdu.  Daniel wtedy przejmował rolę taty i mówił jak jechać. 
Rzg: Wiem, że starszy z synów, Michał nie dojechał. Co się stało ?
No niestety, choroba, alergia, uczulenie na pyłki traw, na pyłki drzew. Mógłby jechać, ale to już była dla niego męczarnia. Zdrowie jest ważniejsze niż każda wyprawa, nie było sensu żeby się męczył. Chodziło o przyjemność, nie ból. 
Rzg: Ile kilometrów w sumie pokonaliście ?
Niespełna 300.
Rzg: Jakbyś zachęcił innych do tego typu podróży, rekreacji ?
Ludzie... takich widoków nie zobaczycie nigdzie. Nawet kamperowcy w pięknych, cudownych kamperach nie mają szans na to żeby widzieć świat, który się widzi z siodełka roweru. Jeżeli nam się coś podoba, w ułamku sekundy dajemy po hamulcach  i zjeżdżamy na pobocze. Z samochodu nie zobaczy się ludzi, a reakcje ludzi, uśmiechy, pokazywanie palcem to jest rzecz bezcenna. 
Rzg: Jakieś plany na przyszłość ? Bo rozumiem, że bakcyl został skonsumowany.
Dokończenie planu Wisła,  jak się uda to przejechanie całej, od źródeł do morza. Przyszły rok może Toruń - Gdańsk ? 
Rzg: Czego się życzy sakwiarzom ?
Braku deszczu.
Rzg: Deszczu jak deszczu, ale gorsza burza. A te zdarzają się ostatnio często. 
Burza raz nas dopadła w szczerym polu. Musieliśmy się chować w lesie - takim małym lasku. A drugi raz we Włocławku, tu schroniliśmy się w sklepie. 
Rzg: Ja kiedyś w podobnej sytuacji zostałem wyproszony ze sklepu.
Jechanie z takim młodym człekiem jak Daniel z jednej strony jest bardzo dobre, z drugiej strony bardzo złe. Bardzo dobre, bo to właśnie taki lodołamacz twardych serc. Złe, bo nie zaplanujesz nic. Wystarczyły dwie górki pod które musieliśmy wpychać rowery i przerwa na żądanie. Jednak warto ciągnąć dzieciaki na takie wyprawy. Niech zobaczą, niech zatęsknią za telewizorem i tabletem.
Rzg: Dokładnie tak. Życzę Wam w takim razie zawsze pięknej pogody w trakcie przyszłych wojaży i do zobaczenia na szlaku. Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.  












 


Treść była ciekawa ? Podziel się:

1 komentarz:

  1. Kawał fajnie spędzonego czasu, przede wszystkim z ojcem i na świeżym powietrzu :D Słoneczka Wam życzę podczas każdej kolejnej wyprawy :)

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz :-)
Uwaga ! Na blogu działa spamowstrzymywacz (spam = linki do stron komercyjnych, komentarze typu "wspaniała stronka, zajrzyj na moją WWW", zaproszenia do udziału w konkursie itp.).