Baner

Slideshow Image 1 Slideshow Image 2 Slideshow Image 3 slideshow slideshow slideshow slideshow
"Przygoda szuka tylko tych, którzy pozwalają ponieść się jej w bezkresną i niewiadomą dal..." - Karol Waszkiewicz

środa, 6 stycznia 2016

[Radom i okolice] Studzianki Pancerne.


Dzisiejsza trasa to przykład pełnej spontaniczności z mojej strony. Wcale nie miałem zamiaru jechać tam gdzie pojechałem, ani nie byłem na to przygotowany - co zobaczyć, ciekawostki, historia itp. Pierwotnie miałem w planie pojechać pociągiem do Skarżyska Kamiennej, ale tenże w ostatniej chwili mi zwiał, no i żeby nie tracić niedzieli wybrałem przeciwległy kierunek czyli Warkę. Mimo zerowego przygotowania wycieczka wyszła całkiem fajna i myślę, że ciekawa.
Po godzinnej podróży moje stopy stanęły na ziemi wareckiej. Pierwsze co przyszło mi na myśl to rynek. Byłem w Warce setki razy, głównie służbowo i przejazdem, ale wareckiego rynku nie widziałem nigdy. Teraz nareszcie będzie ku temu okazja - bez pośpiechu, turystycznie...czyli tak jak lubię :-)

Kilkanaście minut później stałem przed okazałym pomnikiem Stefana Czarnieckiego. Ów pomnik to pamiątka po wygranej bitwie jaką hetman stoczył ze Szwedami w 1656 r. Rynek sam w sobie jakoś nie rzucił mnie na kolana, owszem schludny, ale czy jakoś szczególnie piękny ? - widywałem ładniejsze. Pozytywne wrażenie dla odmiany wywarła na mnie remiza Ochotniczej Straży Pożarnej. Przyzwyczaiłem się już, że budynki OSP z reguły są zaniedbane. Wareccy strażacy w tym względzie mogą czuć się wyróżnieni.

 Pomnik na cześć lotników polskich walczących na frontach II Wojny Światowej.

Rynek w Warce z posągiem Stefana Czarnieckiego na pierwszym planie i ratuszem miejskim z prawej.

Okazała remiza z fantazyjną wieżą zegarową z której codziennie w południe rozbrzmiewa hymn Warki.

Degustację wareckiego piwa pozostawiam sobie na kiedy indziej i ruszam drogą nr 736 w kierunku Rozniszewa i dalej Mniszewa. Trochę dłuższy postój zaplanowałem sobie właśnie w Mniszewie. Tu, przy głównej drodze od lat funkcjonuje Skansen Bojowy I Armii Wojska Polskiego. W miejscu dawnych pozycji obronnych z sierpnia 1944 r. stoją udostępnione do zwiedzania eksponaty. Teren nie jest w żaden sposób ogrodzony, i teoretycznie można sobie tu swobodnie wejść. TEORETYCZNIE - bo w godzinach urzędowania skansenu wstęp jest płatny. Mało tego, nad kasowym okienkiem widnieje informacja o kategorycznym zakazie wstępu poza godzinami otwarcia pod groźbą interwencji Policji. 

Mnie nieświadomie udało się zwiedzić skansen za darmoszkę - było jeszcze "zamknięte" :-) Nawet nie przyszło mi do głowy, że może to coś kosztować, bo dawniej nie było tu żadnych opłat, wiem bo bywałem wielokrotnie. Wspomnianą karteczkę zobaczyłem dopiero przy wyjściu - na szczęście Policja z kajdankami na mnie nie czekała :-)

 Rozniszew - kopiec gen. Tadeusza Kościuszki usypany przez miejscową ludność w 1917 r. w setną rocznicę jego śmierci i na pamiątkę pobytu generała w tym regionie w czasie Insurekcji 1794 roku.

Marzenie złomiarza czyli 30 ton żywej wagi przy drodze w Mniszewie. Słynny T-34 w całej okazałości. Na tamte czasy była to bardzo nowoczesna konstrukcja. Wysokoprężny 12-cylindrowy silnik o pojemności 38,88 litra, był w stanie rozpędzić pojazd na równej drodze do około 50-60 km/h. Dla porównania niemieckie Tygrysy jeździły o połowę wolniej. Pochyły pancerz od którego kule odbijały się rykoszetem nie jednej załodze uratował życie. 
Nie na darmo mówi się, że ten czołg wygrał II Wojnę Światową.

 Tuż obok w skansenie na niewielkim wzniesieniu zobaczymy więcej wojennych eksponatów.

Radziecka Katiusza na podwoziu Zisa.

W pojeździe uchował się jeszcze silnik, nadal działający układ kierowniczy, a w kilku oponach powietrze !!! - możliwe, że oryginalne sprzed 70 lat !!! - kiedyś wszystko było robione solidnie.

Kolejny T-34 tym razem w naturalnej scenerii.

Przez otwarty właz można zajrzeć do środka. Jest i warecki specjał :-)

W skansenie odtworzono fragmenty oryginalnych transzeji łączących stanowiska ogniowe. 

Skansen w cieniu drzew bardzo przyjemnie się zwiedza. Przed wejściem znajdziemy garść informacji o historii tego miejsca i toczonych tu walk. Pomiędzy eksponatami wytyczono wygodną ścieżkę, więc nie sposób coś pominąć. Całość da się spokojnie obejść w 30-40 minut. Ja robię to jeszcze szybciej bo jak wspomniałem, byłem tu już kilkakrotnie - chociaż rowerem po raz pierwszy :-)

Szosą nr. 79 ruszam dalej w kierunku pobliskiego Magnuszewa, który po kilku kilometrach mijam i tuż za ostatnimi zabudowaniami i CPN-em skręcam w prawo. O ile wcześniej na krajowej 79 był nieco większy ruch, to teraz mogłem spokojnie jechać środkiem jezdni bez obawy, że coś mnie rozjedzie. W tym miejscu moja trasa częściowo pokrywa się ze szlakiem niebieskim pieszym. To zdecydowanie najbardziej malowniczy odcinek podczas tej wycieczki. Wokół rozległe pola i łąki poprzecinane niezliczoną ilością zagajników. Gdzieniegdzie pojedyncze chałupy i niewielkie wsie, a wisienką na torcie jest uroczy Rezerwat Olszyny. W takiej pięknej scenerii docieram do głównego celu jakim są Studzianki Pancerne.

 Kościół pw. św. Jana Chrzciciela AD 1786 w Magnuszewie.

100% przyrody w przyrodzie...

...takich miejsc nietkniętych ludzką ręką jest tu więcej.

Wchodzący w skład lasów Puszczy Stromieckiej Rezerwat Olszyny.

Którą z dróg wybrać ?

 

Historia osadnictwa na terenie wsi Studzianki sięga XIV wieku, zaś pierwsze wzmianki pisane pochodzą z 1470 roku, konkretnie z dzieła Jana Długosza "Liber Beneficiorum" gdzie znajdziemy wzmiankę: "Studzonky, willa sub parochia eclesiae de Lyaszenice sita"...czyli "Studzianki, wieś położona w parafii Leżenice".
Przez wieki był to teren spokojny, dochodziło jednak w okolicy do potyczek. Podczas potopu szwedzkiego w 1656 Stefan Czarnecki nękał wojska margrabiego Fryderyka Badeńskiego, a pod karczmą w Studziankach wziął do niewoli 30 rajtarów wroga. Z kolei w czasie Powstania Styczniowego na północny zachód od Studzianek bronił się 300 osobowy oddział pułkownika Kononowicza otoczony przez dziesięć kompani i cztery szwadrony jazdy carskiej. Jednak to za sprawą wydarzeń z końca II Wojny Światowej wieś Studzianki przeszła do historii. To tu, w sierpniu 1944 roku, los rzucił 1 Brygadę Pancerną im. Bohaterów Westerplatte dowodzoną przez gen. Jana Mierzycana. Przeciwnikiem polskich czołgistów były doborowe niemieckie oddziały Dywizji Pancerno-Spadochronowej "Herman Göring", 19 Dywizja Pancerna i 45 Dywizja Grenadierów, które dążyły do likwidacji przyczółka warecko-magnuszewskiego. O zaciętości walk niech świadczy fakt, że Studzianki przechodziły z rąk do rąk aż 7 razy !
12 sierpnia 1969 roku w 25 rocznicę bitwy, wsi oficjalnie nadano nazwę Studzianki Pancerne.

 Studzianki Pancerne. Pomnik-mauzoleum, a na nim kolejny T-34. Niemy świadek tamtych wydarzeń, i to w dosłownym tego sława znaczeniu. Historia czołgu o numerze 217 jest znana. Podczas walk dowodził nim porucznik Mateusz Lach. Był to pierwszy polski czołg, który wjechał do Studzianek.

T-34 nr. 217 z załogą. Styczeń 1945 roku.
 Zdjęcie przekopiowane z tablicy informacyjnej przed pomnikiem.   

Numery taktyczne czołgów od czerwca 1944 r. oznaczały: 1 cyfra - nr. pułku; 2 cyfra - nr. kompanii; 3 cyfra - kolejny czołg kompanii w/g plutonów, przy czym cyfry 1,4,7 oznaczały czołgi dowódców plutonów. Zatem podczas bojów o Studzianki, czołg 217 był wozem dowódcy 3 plutonu 1 kompanii 2 pułku I Brygady Pancernej im."Bohaterów Westerplatte"

Na terenie pomnika znajdują się tablice z nazwiskami żołnierzy polskich i radzieckich, którzy zginęli w bitwie o Studzianki. Większość Polaków poległych w walkach o przyczółek warecko-magnuszewski zostało pochowanych na cmentarzu w Magnuszewie. Prochy czerwonoarmistów znajdują się po drugiej stronie Wisły na cmentarzu w Garwolinie.

Studzianki Pancerne były ostatnim punktem tej wycieczki.  Pozostał jeszcze powrót do Radomia i tu są dwie opcje do wyboru. Pierwsza - zielony szlak pieszy, który idealnie doprowadzi Was do stacji kolejowej we wsi Dobieszyn i dalej pociągiem do Radomia.  Druga - powrót na kołach lokalnymi szosami przez: Moniochy, Głowaczów, Brzózę i Jastrzębię. Co prawda ze Studzianek do Radomia jest jeszcze 40 kilometrów do przejechania, ale droga nie jest ciężka. Jedynie na kilkukilometrowym odcinku Moniochy - Brzóza można spodziewać się nieco większego natężenia ruchu. Ja wybieram właśnie tę opcję i po niedługim czasie już bez dłuższych postojów docieram do Radomia.
Dystans dzisiejszej wycieczki w/g wskazań mojego cyklokomputera to 80 kilometrów. Trasa jest lekka, łatwa i przyjemna. Jeżeli nie jesteś jakoś specjalnie zapuszczony(a) fizycznie, to bez problemu dasz radę. Nieco ciężej może być na szlaku do Dobieszyna w przypadku pierwszej opcji powrotu, ale to już Twój wybór. 




Treść była ciekawa ? Podziel się:

3 komentarze:

  1. Bardzo fajny opis ciekawej wycieczki
    Trochę mam daleko ale muszę się do tych Studzianek koniecznie wybrać rowerem .
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziś miałem dzień z telewizyjnymi pancernymi. Muszę się tam kiedyś wybrać choć trochę daleko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli tak to może zainteresuje Cię inny mój wpis:
      http://rowerem-za-grosze.blogspot.com/2015/11/zaganskie-lato-1965-roku.html#more

      Usuń

Dzięki za komentarz :-)
Uwaga ! Na blogu działa spamowstrzymywacz (spam = linki do stron komercyjnych, komentarze typu "wspaniała stronka, zajrzyj na moją WWW", zaproszenia do udziału w konkursie itp.).