Baner

Slideshow Image 1 Slideshow Image 2 Slideshow Image 3 slideshow slideshow slideshow slideshow
"Przygoda szuka tylko tych, którzy pozwalają ponieść się jej w bezkresną i niewiadomą dal..." - Karol Waszkiewicz

wtorek, 28 października 2014

Punkt zwrotny.


Dotarliśmy do Lago di Bolsena. Widoki cudne, w głowie euforia, jednak spokój ducha mąciła decyzja jaką mieliśmy podjąć. W skutek licznych opóźnień trzeba zdecydować, czy jechać dalej na południe, czy odpuścić i wracać powoli na północ do Florencji i dalej do Prato. Do Rzymu, głównego celu naszej podróży zostało nieco ponad 100 kilometrów. Nie dużo, ale dwa dni trzeba liczyć (bo i powrót) i to przy dobrych wiatrach, a gdzie jeszcze zwiedzanie...

Mieliśmy ograniczony czas, tzn. ja miałem. Musiałem być w Polsce najpóźniej w środę wieczorem i to aktualnie było największym naszym problemem. Tymczasem mamy już piątek ! Trochę nie fajnie jak ma się świadomość, że inni pojechaliby bo są czasowi, ale przeze mnie nie mogą. Chcąc być jak najbardziej w porządku wobec wszystkich postawiłem sprawę jasno i twardo zarazem:

- chcecie jechać, droga wolna, ja nikogo siłą nie trzymam, ale termin powrotu znacie. Stawicie się w Prato najpóźniej we wtorek wieczorem - wracamy razem. Nie będzie Was - wracam sam.

To była gadka psychologiczna, rozstanie się raczej nie wchodziło w grę. Chłopaki najzwyczajniej nie mieliby czym, ani za bardzo za co wrócić do Polski.
Najtrudniej przyszło pogodzić się z tym faktem Norbertowi, natomiast Łukasz jak zwykle, bez najmniejszej emocji stwierdził, że (też jak zwykle) jemu wszystko jedno.

Pierwotnie trasa była wyliczona na pokonanie około 1000 km w osiem dni, co dawało średnią 125 km. każdego dnia.  Dystans jak najbardziej do pokonania, ale nie w takich warunkach tzn. góry, góry i jeszcze raz góry. Słowem, przerosło nas to

Rozsądna decyzja mogła być tylko jedna - WRACAMY.

I tak, w ten oto sposób, dotychczasowy cel naszej naszej podróży przestał nim być. Jakby nie patrzeć porażka, ale z drugiej strony... Rzym znają wszyscy - to żelazny punkt wszystkich wycieczek do Włoch. Nawet jakby w jakiś magiczny sposób udało nam się dotrzeć do stolicy, to zwiedzilibyśmy ją zapewne bardzo, bardzo ogólnikowo, a przecież nie o to chodzi prawda ?  Lepiej na to konto skupić się bardziej na miejscach mniej znanych, a równie pięknych, jak Pitigliano czy Bagnoregio.

- A właśnie, czy mówiłem już, że kolejny wpis będzie o bajecznym Bagnoregio ? Nie ? No to mówię :)

Na koniec kilka zdjęć z drogi...

 Wjazd do Bolseny...

...i jezioro o tej samej nazwie.

Wszechobecne gaje oliwne, a w tle panorama Orvieto, dawna siedziba papieży.

Słońce coraz niżej, czas rozejrzeć się za  darmowym"hotelem" z widokiem na rozgwieżdżone niebo :)

Gdzieś w drodze...

 Zbocza gór nieustannie "pracują", co widać dosadnie na załączonym obrazku.
Przez najbliższe kilometry święty spokój z samochodami bo droga zamknięta.

Á propos dróg: tak wygląda droga główna (zaznaczona na czerwono na mapie) we Włoszech. I nie był to odosobniony przypadek. Śmiem twierdzić, że drogi, przynajmniej te główne mamy lepsze :)



Treść była ciekawa ? Podziel się:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz :-)
Uwaga ! Na blogu działa spamowstrzymywacz (spam = linki do stron komercyjnych, komentarze typu "wspaniała stronka, zajrzyj na moją WWW", zaproszenia do udziału w konkursie itp.).